Był jednym z pierwszych udomowionych przez człowieka zwierząt. Pilnował jego domu, ostrzegał przed niebezpieczeństwem, chronił. W wolnych chwilach szalał, bawił się, robił sztuczki, kopał doły, jadł, spał… przynosił kaczki, gonił sąsiadów, przemierzał starożytną Grecję i postapokaliptyczne ziemi, a od czasu do czasu latał balonem meteorologicznym. Proszę Państwa, oto on: pies.

Od zawsze razem

Podobnie jak w historii świata, również w kronikach przemysłu gier wideo pies towarzyszył człowiekowi od samego początku. Co prawda w pierwszej grze, na którą natrafiłem, psi opiekun nie występował, ale element zwierzęcej trzódki grał w niej pierwsze skrzypce. Była to adaptacja Pac-Mana o tytule Mouse Trap studia Exidy z 1981 roku. Zgrabnie podstawione elementy słynnego arcade’a przedstawiały w niej historię myszy, która pożerała kawałki sera i uciekała przed wszędobylskimi kotami. Po natrafieniu na kość na chwilę zmieniała się w buldoga, który szybciutko stawiał towarzystwo do pionu.

Również studio Cornsoft Group umieściło czworonoga w swojej pozycji na TRS-80 zatytułowanej Crazy Painter. Polegała ona na zamalowaniu czarnego ekranu zieloną farbą. Psiak spacerował po ekranie i zjadał naszą ciężko wykonaną pracę, a jego (o zgrozo!) zamalowanie skutkowało przyznaniem 500 punktów do naszego wyniku.

Prawdziwym przyjacielem człowieka (chociaż w tym wypadku zależy to chyba od punktu widzenia) pies okazał się w grze Hover Bovver zaprojektowanej w 1983 roku przez Jeffa Mintera i jego ojca na Commodore 64 oraz Atari. Był to następny tytuł typu Maze Game, który polegał na koszeniu kolejnych pól trawy… skradzioną kosiarką sąsiada. Co więcej, w rozgrywce pomagał nam właśnie pies, którego głównym zadaniem było gryzienie i odganianie roszczeniowego Pawlaka. Żeby było śmieszniej, współczynnik tolerancji oraz lojalności pupila miał wpływ na nasz wynik końcowy.

Jednakże najistotniejszym tytułem dla mojego pokolenia był pod względem kolaboracji człowieka z psem był Duck Hunt wydany na NES-a w 1984 roku przez Nintendo. Najwspanialszy element tej gry stanowił kontroler w kształcie pistoletu, którym można było strzelać wprost do ekranu, zdejmując z nieba dziesiątki kaczek. Nasz dzielny wyżeł pędził czym prędzej do zestrzelonego trofeum, aby ze szczerym uśmiechem przynieść je później wprost do rąk właściciela. Muszę przyznać szczerze, że wraz z moim przyjacielem po dziś dzień wracamy do tej rozrywki i jeśli ktoś ma jeszcze dostęp do odpowiedniego sprzętu, to z całego serca polecam nostalgiczną rundkę lub trzydzieści.

Pieskie życie

Już od 1989 roku wydawcy postanowili dać graczom szansę, by wejść w skórę czworonoga. Każdy fan komiksu i animacji z całą pewnością zna beagla Snoopiego oraz jego właściciela – Charliego Browna z serii Fistaszki (Peanuts!). Snoopy, the Cool Computer Game studia Edge było pierwszym tytułem z psem w roli głównej, w którą miałem okazję grać (mimo tego, że sama gra jest moim rocznikowym rówieśnikiem). Cała rozgrywka bazowała na sterowaniu Snoopym oraz na oglądaniu, podnoszeniu i używaniu różnych przedmiotów celem interakcji z otoczeniem i zbliżania się do odnalezienia pewnego obiektu. Była to gra logiczna z kreskówkowymi łamigłówkami oraz elementami platformowymi i możliwością przyspieszania z natury dość powolnej rozgrywki.

Grudzień 1993 roku przyniósł kolejny tytuł, który przywoływał na ekran postać znaną już wcześniej w popkulturze. Beethoven The Ultimate Canine Caper był odpowiedzą na drugą część kinowego hitu i został wydany na platformę SNES. Mowa o krótkiej platformówce podzielonej na cztery światy złożone z dwóch plansz. W pierwszym etapie słynny bernardyn musiał odnaleźć jedno ze swoich zaginionych szczeniąt, skacząc po murkach, płotkach i budynkach oraz odstraszając hycli, skaterów oraz różnej maści zwierzątka swoim głębokim szczekiem. Druga część „świata” polegała na doniesieniu w pysku odnalezionego dziedzica wprost w objęcia kochającej mamy po uniknięciu wyżej wymienionych przeciwników.

W 1996 roku gracze mogli wejść w buty zabawnego Jack Russell terriera imieniem Wishbone. Gra Wishbone and the Amazing Odyssey od Human Code Inc. była humorystycznym point and clickiem, który umożliwiał przeżycie homerowskiej epopei w niecodziennym wydaniu. Cała fabuła opierała się na wynalazku, który w teorii miał służyć do wyświetlania treści książek na ekranie monitora. Kiedy główny bohater prezentował graczowi ów cud technologii, coś poszło nie tak i w towarzystwie strzałów niebieskich laserowych wiązek wylądował w starożytnej Grecji jako szlachetny Odyseusz. Od tego momentu przez konwersacje z historycznymi postaciami, podejmowanie decyzji oraz rozwiązywanie prostych łamigłówek dzielny psiak musiał przetrwać całą Odyseję. W jego podróży wspierali go wiecznie szukający wymówek bosman malkontent oraz… kaczka!

W tym samym roku ukazał się jeden z zaledwie 20 tytułów opublikowanych w USA na wyjątkową konsolę Sega Pico: edukacyjny Math Antics with 101 Dalmatians, który pozwolił nam wcielić się postacie kolejnych znanych psich bohaterów. Disneyowskie Dalmatyńczyki pojawiły się na ekranach komputerów również rok później w wyprodukowanym przez DreamForge Intertainment 101 Dalmatians: Escape from DeVil Manor. Jak przystało na lata dziewięćdziesiąte była to logiczna gra typu point and click, która opowiadała historię ucieczki bliźniaków Patches i Wizzer z posiadłości makiawelicznej Cruelli De Vil. Uwagę w grze przykuwała szczególnie jej warstwa graficzna, stylizowana na disneyowską animację – była ona wyjątkowo piękna i dokładna, a w samej grze nie zabrakło również filmowych cut-scenek.

Jeśli chodzi o początek nowego millenium to jeden tytuł szczególnie wyróżnia się na tle pozostałych, wprowadzając możliwość sterowania psim protagonistą. W 2002 roku studio HIP Interactive dało nam możliwość pokierowaniem potężnym psem rasy husky w grze Dead to Rights. Była to gra akcji, w której rozgrywka była podzielona pomiędzy sceny gonitw i strzelanin odgrywanych przez gliniarza Jacka Slate oraz fragmenty w trybie stealth wykonywane przez jego wiernego kompana. Shadow, bo tak nazywał się ów pupil, to przepiękny i zabójczy pies. Jego węch pozwalał na namierzanie przeciwników przez ściany oraz odnajdywanie ich śladów, a zapewnione szkolenie bojowe pozwalało na ciche zabójstwa oraz ukrywanie ciał przeciwników.

Prawdziwą rewolucję w psich grach przyniósł jednak wydany w 2003 roku na PlayStation 2 Dog’s Life od Frontier Developments Ltd. Była to zręcznościówka w świecie 3D, w stu procentach dedykowana sterowaniu czworonogiem. Gracz wcielał się w niej w beztroskiego beagla imieniem Jake, którego pełne psich rozrywek życie przerwało porwanie ukochanej Daisy przez złowrogiego hycla-alergika oraz jego przeciętnie inteligentnego kompana. Jake, któremu udało się wydostać z pułapki czarnych charakterów, stanął w obliczu szeregu wyzwań mających doprowadzić go do pewnej damy. Podczas rozgrywki gracz sterował nim, wykorzystując wachlarz umiejętności takich jak szczekanie, skakanie, kopanie, podnoszenie przedmiotów oraz wchodzenie w interakcję z ludźmi. Dodatkową mechaniką  czyniącą grę bardziej atrakcyjną był tryb „Smellovison”,  który umożliwiał Jake’owi nawigację za pomocą jego psiego nosa. Tryb widzenia zmieniał się wówczas na FPP, a na przepastnych terenach pojawiały się kolorowe mgiełki sugerujące zapachy. Konkretne kolory chmurek oznaczały różne rodzaje wyzwań, takich  zdobywanie dominacji nad terenem aktualnego „psa na włościach” czy wyszukiwanie smakowitych kostek. Co ciekawe, po pokonaniu miejscowego zawadiaki gracz mógł przejąć nad nim kontrolę, co umożliwiało wykonanie zadań skrojonych pod konkretny rozmiar lub umiejętności czworonogów. Dog’s Life bez wątpienia był jedną z najbardziej oryginalnych pozycji z początku nowego millenium.

Najlepszy przyjaciel człowieka

Spośród współczesnych tytułów szczególnie trzy uderzają w serca gracza przez przedstawienie więzi pomiędzy głównym protagonistą a jego wiernym psem. W serii Fallout już od 1997 roku jednym z towarzyszy, którzy mogą dołączyć do nas w rozgrywce, jest Ochłap (ang. Dogmeat). Owczarek niemiecki, mimo iż nie słucha dokładnych poleceń jak pozostali członkowie załogi, jest wiernym i odważnym towarzyszem. Wedle falloutowej wikipedii idea Dogmeata narodziła się po filmie Mad Max 2, w którym Max Rockatansky przemierzał postapokaliptyczny świat wraz ze swoim psim kompanem. W najnowszej odsłonie serii budzi jeszcze cieplejsze uczucia, prezentując się jako owczarek niemiecki o sympatycznej aparycji. Jedyną opcją na pozbycie się tego towarzysza ze swojej drużyny jest jego śmierć, która może być naprawdę traumatyczną sytuacją. Tak już jesteśmy zbudowani: możemy zabić tysiące bandytów (lub stróżów prawa) za pomocą karabinu, kija bejsbolowego czy nawet gołych pięści i spłynie to po nas jak po kaczce, ale kiedy umiera nasz pies, serce po prostu pęka i tracimy kawałek duszy.

Ciekawym rozwiązaniem jest również współpraca z rottweilerem Chopem w GTA V. Studio Rockstar udostępniło aplikację mobilną nazwaną iFruit, w której poprzez kooperację z psiakiem w jednej z minigier można nauczyć go różnych sztuczek. Po synchronizacji Chop będzie potrafił je wykonywać we właściwej grze. Sam rottweiler jest bardzo pozytywnym stworzeniem (pomijając chwile, kiedy wykorzystujemy jego umiejętności do zagryzania przypadkowych przechodniów) i podczas rozgrywki musimy dbać o jego poziom szczęścia.

Metal Gear Solid V: The Phantom Pain studia Konami z 2015 roku pokazuje chyba najpiękniejszą historię nawiązania długiej relacji człowieka i psa. Przeuroczego dzikiego szczeniaka znajdujemy w dziczy podczas jednej z misji i wysyłamy go balonem na swoją stację. Od tego czasu psiaka możemy odwiedzać pomiędzy kolejnymi zadaniami aż do momentu, gdy dorośnie i przejdzie szkolenie bojowe. Następnie przez zabieranie go ze sobą na misje jesteśmy w stanie wyszkolić go nie tylko do odwracania uwagi przeciwników, ale również do lokalizowania sojuszników, ogłuszania wrogów, a w ostatecznym stadium nawet do wykonywania egzekucji za pomocą… noża!

Najwierniejszy Przyjaciel

Jak widać na powyższych przykładach, losy człowieka i psa są nierozerwalnie ze sobą związane, choć ten drugi lubi urwać się czasem ze smyczy i pokazać, kto tak naprawdę rządzi. Więź, która tworzy się pomiędzy panem a jego pupilem jest zawsze unikatowa. Choć gry pokazują niekiedy bardziej brutalny (lub wprost przeciwnie: humorystyczny) akcent tej relacji, zawsze jest ona zupełnie szczególna i kompletnie inna od tej, którą może nawiązać z innymi ludźmi. Jest ona prostsza, lecz w zupełnie pozytywnym tego słowa znaczeniu.

W tym zakończeniu pozwolę sobie na lekko moralizatorską nutkę: Pamiętajcie, że pies to nie zabawka, lecz olbrzymia odpowiedzialność. Wymaga wychowania, opieki, tresury, nie raz napsoci tak, że rwać będziecie sobie z głowy włosy. Mimo to, wierzcie mi na słowo, że będzie wiernym kompanem i czeka was z nim wiele wzruszających chwil i dobrej zabawy. Nigdy was nie zdradzi (chyba, że za smakołyki, ale to tylko na chwilkę) i odda wam swoje serce – nie złamcie mu go. Nie krzywdźcie, nie oddawajcie.

Artykuł ukazał się w Pixelu #41. Zapraszamy do sklepu Pixela po papierowe wydanie magazynu.