Jeden z założycieli Blizzarda przekonuje, że nadgodziny były kluczowe dla zbudowania sukcesu firmy.

W rozmowie z serwisem Eurogamer Morhaime odniósł się do początków Blizzarda, czasów, gdy firma nazywała się jeszcze Silicon & Synapse.

– Wyrabialiśmy kiedyś szalone liczby godzin, by dostarczyć nasze gry. Myślę, że gdy jesteś małym studiem, sukces każdego kolejnego projektu decyduje o twoim przetrwaniu, a to wymaga nadludzkiego wysiłku – tłumaczy. – Nie mogę wypowiadać się za inne firmy i jestem całkiem pewien, że istnieją lepsze sposoby robienia rzeczy, jednak nie sądzę, byśmy odnieśli sukces, gdybyśmy nie dali z siebie wszystkiego.

Wracając do współczesności Morhaime podkreśla, że rozumie, iż crunch może być szkodliwy nie tylko dla developerów, ale także tworzonych przez nich gier i zdaje sobie sprawę, że nie jest to coś, co można rozciągać w nieskończoność – coś musi się zmienić. Z jego perspektywy poprawa już następuje, nadgodziny nie oznaczają bowiem pracy 24/7, a są znacznie bardziej kontrolowane. Podkreśla też, że pieniądze, jakie przepływają przez branżę są obecnie znacznie większe niż kiedyś, firmy są więc stanie zatrudniać więcej pracowników do wykonywania zadań i prac nad grami. Morhaime nie ma obecnie wpływu na to, jak wygląda sytuacja z nadgodzinami w Blizzardzie – były prezes firmy pożegnał się z nią podczas ostatniego Blizzconu.

Eurogamer przytacza też wypowiedź Johna Highta, producenta wykonawczego World of Warcraft, który sugerował, że Blizzard dąży do zostawienia crunchu za sobą i dąży do bycia zespołem nie wyrabiającym nadgodzin. Hight przyznał nawet, że firma nie osiągnęła jeszcze tego celu, ale znacząco zbliżyła się do jego realizacji w porównaniu z sytuacją sprzed pięciu czy dziesięciu lat.