Drodzy Państwo, czy chcecie poznać prawdziwe znaczenie powiedzenia „gęsia skórka” oraz spędzić miło czas w starym wiktoriańskim domu w blasku świec i przy dźwiękach upiornej muzyki? Jeśli tak, to zapraszamy was do pięknej rezydencji usytuowanej na obrzeżach miasteczka Straszkowo![Uwaga, doświadczenia mogą znacząco różnić się od tych opisanych w broszurze promocyjnej.]
Właśnie tak mogłaby zabrzmieć treść ulotki reklamującej moje straszne domostwo w grze MachiaVillain. Produkcji inspirowanej takimi tytułami jak legendarny Dungeon Keeper czy Prison Architect. Dziełko firmy Wild Factor to intrygujące podejście do tego typu symulacji. Mając dość bycia sługusem jakiegoś niemilca, gracz postanawia dostać się do elitarnej Ligi Makiawelicznych Łotrów i w końcu pracować na swoim. Wybieramy więc sobie 3 podkomendnych o różniących się umiejętnościach i zaczynamy działać. Stawiamy chałupę, którą i tak niedługo rozbudujemy, zbieramy zasoby, wytwarzamy najróżniejsze dekoracje i piszemy listy. A raczej zaproszenia skierowane do przyszłych ofiar, które dokonają żywota w malowniczych okolicznościach rezydencji zamieszkałej przez sługi gracza.
MachiaVillain to tytuł – mimo tematyki – podchodzący do siebie dystansem i przymrużeniem oka. I choć czasem trzeba się sporo naklikać, na przykład sterując rosnącą gromadką bezmyślnych monstrów, to jednak jest w tej produkcji, coś co każe człowiekowi posiedzieć przy niej jeszcze chwilę. Choć i tak najbardziej podoba mi się ten wszędobylski czarny humor rodem z „Rodziny Addamsów” potęgowany przez pokraczną, komiksową kreskę.