Z niemal stuletnią regularnością na ziemskim łez padole materializują się dawni bogowie, ale nie po to, aby nam dopiec, urządzić maluczkim sąd ostateczny czy jesień średniowiecza, lecz żeby porządnie się zabawić.
Kolejny cykl domyka się akurat teraz, a jako że mamy epokę internetu i kultu celebryckiego, wszyscy, którzy zstąpili z niebios i piekieł rzucają się na sławę jak pies na kość, namaszczając się na gwiazdy ekranu i estrady. Ich egzystencja jest jednak efemeryczna, bo tylko kilkuletnia, potem znikają i znowu muszą czekać na kolejne przyjście na nasz świat. To punkt wyjścia tomu pierwszego „The Wicked + The Divine” o podtytule „Faustowska zagrywka”.
Koncept to, przyznacie, atrakcyjny, lecz, niestety, te kilka powyższych zdań równie dobrze mogłoby posłużyć za streszczenie całej fabuły opisywanego komiksu, który jest niczym innym, jak zmarnowanym potencjałem. Co prawda katalizatorem intrygi są zabójstwa, o które oskarżona zostaje pani Lucyfer, lecz niewiele to zmienia. Bohaterka, groupie, z perspektywy której obserwujemy przedstawione wydarzenia, to nudziara jakich mało i nawet jakby ją wymazać ze stron komiksu i zostawić tylko narracyjne dymki, mało kto by się połapał. Owszem, to dopiero pierwszy tom serii i wiele jeszcze może się zmienić, ale póki co jest miałko, po łebkach, brzydko i byle jak. Mucha Comics ma w swoim szerokim katalogu szereg zdecydowanie lepszych pozycji.