Po pierwszym screenshocie powiedziałem sobie – muszę to obejrzeć z bliska. Nareszcie jakiś nowy grid based dungeon crawler (dobra, nie wiem jak to nazwać po polsku). Na dodatek wyglądający tak, jakby go ktoś wyciągnął z zapomnianego pudełka dyskietek, leżącego w szafie od lat 90. Tytuł Legends of Amberland: The Forgotten Crown właściwie zdradza początek fabuły – tak, w Amberlandzie odnaleziono informacje o zagubionej koronie, na którą ktoś rzucił potężny czar zapomnienia. Koronę trzeba odnaleźć. Zgadnijcie kto ma to zrobić?

Dalej jest jeszcze bardziej klasycznie: siedem slotów (tak, SIEDEM) na przyszłych bohaterów i generator postaci, z rozdzielaniem punktów, wyborem klasy i rasy (elfy, półelfy, ludzie, krasnoludy). I ruszamy w drogę. Obroty tylko o 90 stopni, każdy krok to przejście na kolejne pole, cała masa przydrożnych rozbójników i turowe walki. No i do tego jak najbardziej klasyczna mapka.

Grafika z dużymi pikselami broni się nawet na sporym ekranie, dźwięki dobiegające z głośnika są już za to mniej rozpikselowane (zgaduję, że muzyka zajmuje znaczną część tej 64-megabajtowej gry). Nie wiem, jak polskie studio Silver Lemur Games wpadło na to, że na rynku jest posucha na gry o takim charakterze, ale wieści od testerów wersji wczesnego dostępu dają duże nadzieje – na przynajmniej 20 godzin rozrywki (ten Amberland wygląda więc na całkiem spory).

Dla niecierpliwych przygotowano generator postaci (i łódkę do podróżowania), w razie gdyby ustalanie parametrów i dobór odpowiednich klas okazał się zbyt dużym wyzwaniem na start. Uprzedzając pytania: tak, będzie można schodzić do podziemi. Promocyjna cena debiutującej gry na Steamie to 65 zł.