Rok 1993 to kolejny z serii wyjątkowo chudych lat w Commodore. Błędne decyzje: niedostatecznie szybki rozwój platformy, brak (dobrych) nowych modeli mogących zastąpić A500 i A2000, nieprzemyślane modele CDTV, A600 i A500+ oraz uporczywe trzymanie się produkcji nierentownych komputerów klasy IBM PC pod marką Commodore powodowały w firmie ogromne straty finansowe.

Amiga 1200, pomimo sukcesu w Europie, nie była w stanie zapewnić dostatecznych zysków. Podjęto zatem śmiałą decyzję o zaprojektowaniu taniej konsoli mogącej konkurować z produktami Nintendo i SEGI. Projekt pod nazwą kodową „Spellbound” oparty został o konstrukcję Amigi 1200 – zawierał procesor MC68EC020 taktowany 14 MHz, 2 MB pamięci RAM i chipset AGA. Jako jedyny nośnik danych przewidziano oparty o standardowe podzespoły (między innymi głowicę SONY KSS-210A używaną do dzisiaj w budżetowym sprzęcie audio) tani napęd CD-ROM o podwójnej prędkości.

Całość zamknięto w zgrabnej ciemnoszarej obudowie. Do urządzenia dodawano joypad z 7 przyciskami funkcyjnymi oraz dwie gry: Oscar i Diggers na płycie CD. Amiga CD32 – tak brzmiała jej rynkowa nazwa – była pierwszą dostępną na rynku konsolą 32-bitową i jednocześnie pierwszą tego typu maszyną oferującą napęd CD-ROM wbudowany fabrycznie. Urządzenie zaprezentowano 16 lipca 1993 roku w Science Museum w Londynie. Commodore wyraźnie próbowało zwrócić się ku krajom Centralnej Europy, bowiem trzecia w kolejności prezentacja CD32 odbyła się 12 sierpnia 1993 roku w Warszawie. Zakładana początkowa cena urządzenia wynosiła 399 dolarów i była dość atrakcyjna w porównaniu do na przykład debiutującego w niemal tym samym okresie 3DO (699 dolarów). Wydawało się, że będzie to ogromny rynkowy sukces, ale tradycyjnie popełniono potężny błąd. Tym razem nawaliła nie konstrukcja sprzętu, a logistyka i zarządzanie.

W tamtym okresie Commodore musiało zapłacić firmie Cad Track 10 milionów dolarów za patent numer US4197590, czego nie uczyniono na czas. Patent dotyczył „sposobu dynamicznego wyświetlania elementów przechowywanych w pamięci” („Method for dynamically viewing image elements stored in a random access memory array”) przy użyciu funkcji XOR. Sąd federalny zabronił Commodore importu swoich produktów do USA, przez co wyprodukowany na Filipinach zapas CD32 nie mógł być sprzedawany w Stanach dopóki Cad Track nie otrzyma zapłaty. Spowodowało to tylko pogłębienie kryzysu w firmie…

Tymczasem Amiga 4000, pomimo znaczącej ewolucji w porównaniu do A3000, nie do końca była tym, czego oczekiwał rynek. Wciąż brakowało miejsca w obudowie, w dodatku wnętrze komputera nie zapewniało dostatecznej cyrkulacji powietrza, przez co wszelkie dodatkowe karty niemiłosiernie się grzały. Ponieważ komputer oparto o budżetową specyfikację niewdrożonych do produkcji modeli 3200/3400, brakowało uznawanego wtedy za standard w komputerach aspirujących do miana profesjonalnych złącza SCSI.

Commodore zdawało sobie z tego sprawę i w oparciu o technologię użytą w A4000 opracowano model w przepastnie wielkiej obudowie Tower – A4000T. Ilość gniazd rozszerzeń zwiększono do pięciu i dodano kontroler Fast SCSI. Ilość zatok na napędy 5.25” zwiększono z 1 do 5. Amigę 4000T wyposażono w procesor MC68040/25MHz na karcie A3640. Niestety, Commodore zdołało wyprodukować zaledwie około 200 sztuk A4000T, które rozdysponowano deweloperom jako egzemplarze testowe. Bankructwo firmy oficjalnie ogłoszono 29 kwietnia 1994 roku i zaprzestano wszelkiej aktywności, w tym produkcji urządzeń.

Rozpoczęły się rozmowy z syndykiem masy upadłościowej o sprzedaży pozostałych zapasów części oraz licencji do użycia technologii Amigi. Osobą, która najlepiej orientowała się w tym, co i gdzie leży w magazynach firmy, był Petro Tyschtschenko, wieloletni pracownik Commodore, w tamtym okresie dyrektor działu logistyki. Drugim człowiekiem, który zainteresowany był wznowieniem produkcji Amigi, był David Pleasance – dyrektor firmy Commodore UK, która była ostatnią spółką-córką Commodore przynoszącą zyski w chwili upadłości, i to w niej upatrywano nadzieję na to, że Amiga utrzyma się na rynku. Tak się jednak nie stało…

Artykuł ukazał się w Pixelu #26, którego nakład został już wyczerpany. Zapraszamy jednak do sklepu Pixela po inne wydania drukowanego magazynu.