Na pytanie: „FIFA czy PES?” bez wahania odpowiadam: „Kunio-kun No Nekketsu Soccer League”! Kunio to bohater kilkunastu sportowych gier Technosu, które ćwierć wieku temu umilały czas japońskim posiadaczom konsol Nintendo oraz polskim właścicielom pirackich Pegasusów.
Upolowałeś na bazarze taki cenny kartridż, oznaczony często co najwyżej rysunkiem piłkarza i chińskimi „krzaczkami” lub enigmatycznym napisem „soccer”? Już jesteś zwycięzcą! A to dopiero początek atrakcji.
Rozgrzewka
Kunio po raz pierwszy kopnął piłkę w 1990 roku w grze Nekketsu Koukou Dodgeball Bu: Soccer Hen, w której prowadził swoją 6-osobową drużynę po zwycięstwo w turnieju. Tytuł ten spośród innych wirtualnych futboli wyróżniał się czysto rozrywkowym charakterem: strzały specjalne, dozwolone faule, a nawet możliwość trwałego wyeliminowania zawodnika z meczu (znokautowany aż do końca leżał bez życia na boisku) stanowiły nieodzowny element każdego spotkania.
Po drodze do mistrzostwa trzeba było pokonać kilkanaście coraz lepszych zespołów: od powolnych i z trudem potrafiących oddać strzał w światło bramki studenciaków, przez rybaków (uwaga na trudne do obrony strzały-ryby!) i górników wkopujących piłkę pod ziemię, aż po silnych i bezwzględnych wojowników. Miłym akcentem był także rozbudowany wątek fabularny i liczne, utrzymane w mangowej stylistyce, animowane przerywniki (w tym ten najbardziej wzruszający, gdy drużyna Kunia sięgała po tytuł mistrzowski).
Z okazji piłkarskich mistrzostw świata we Włoszech Technos szybko powtórzył ten schemat w grze Nintendo World Cup (1990), gdzie w drodze po puchar należało rozprawić się z kilkunastoma reprezentacjami narodowymi, a każda różniła się nie tylko poziomem gry, ale również wyglądem i specjalnymi umiejętnościami piłkarzy. W 1993 roku pojawiła się natomiast najlepsza odsłona tej serii – Kunio Kun No Nekketsu Soccer League, u nas – od tytułu nadanego przez piratów – znana jako Goal 3.
Pierwsza połowa
Gra, zamiast serii meczów o rosnącym poziomie trudności, oferowała rozegranie jako drużyna Nekketsu (z Kuniem w roli kapitana) turnieju z reprezentacjami innych krajów. Oczywiście znów trzeba było faulować i znów o zwycięstwie decydowały umiejętnie wykonywane strzały specjalne, ale pojawiły się również świeże atrakcje.
Wśród tych najważniejszych wymienić trzeba: dla każdego zawodnika inne dryblingi i ciosy; indywidualny charakter wszystkich piłkarzy z drużyn przeciwnych (np. golkiper Argentyny miał zapędy ofensywne i często sam próbował przedostać się pod bramkę rywala); zróżnicowane strategie prowadzące do końcowego sukcesu; kilka typów murawy (w tym błotnista, w której grzęźnie nie tylko piłka, ale i piłkarze), wreszcie – zmienne warunki atmosferyczne, mogące wpłynąć na rezultat spotkania, jeśli np. piorun poraził futbolistę lub tornado rozbiło mozolnie konstruowany atak ostatniej szansy… aż dziwne, że wszystko to – plus świetną, mangową grafikę i kilkanaście wpadających w ucho motywów muzycznych – udało się magikom z Technosu upchnąć w pamięci ośmiobitowej konsoli Famicom/NES.
Druga połowa
Jeszcze dziwniejsze, że Technos wydał tę perełkę tylko w Japonii, a za jej międzynarodową karierę odpowiadali głównie… piraci, w tym również ci, którzy kopiowali Kunia na kartridże do Pegasusa. Brak wersji anglojęzycznej skutecznie utrudniał życie graczom, metodą prób i błędów rozpracowującym, które z japońskich „krzaczków” odpowiadały za wybór poziomu trudności, które za ustawienie formacji i strategii, a które za… rozmowę z zawodnikami. Ci bowiem, motywowani przez kapitana dobrym słowem lub perspektywą finansowej nagrody, mogli w meczu wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności.
Oczywiście nie wystarczała zręczność, trzeba było jeszcze pomyśleć. Co bowiem było dobre, żeby ograć lubiących kiwkę Anglików, to nie wystarczało na preferujących starcia siłowe Niemców itd. Przy odrobinie szczęścia można było nawet pomarzyć o zwyciężeniu w wielkim finale – zdawałoby się niepokonanej – reprezentacji Włoch.
Kto dokonał tej trudnej sztuki, mógł sięgnąć po pozostałe gry Technosu, bo Kunio i jego kumple okazali się wybitnie sportowo uzdolnieni. Ich inne przygody często dostarczały jeszcze większych emocji niż piłkarskie zmagania.
River City Ransom (1989)
A tak naprawdę: Downtown Nekketsu Monogatari, bo pod tym tytułem grę wydano pierwotnie w Japonii. Niby to tylko beat ‘em up z możliwością zabawy w dwie osoby jednocześnie i wykorzystywania broni znajdowanych na polu walki, ale zawiera elementy RPG (tłucz słabeuszy, za zdobyte pieniądze rozwijaj postać, by pokonać silniejszych przeciwników) i oferuje otwarty świat, który można swobodnie penetrować, zamiast – jak w konkurencyjnych tytułach – przechodzić przez kolejne etapy i likwidować wrogów w ustalonej przez autorów kolejności. No i model walki też jest świetny, ale to nic dziwnego. Inną stworzoną przez Technos serią jest przecież… Double Dragon.
Ike! Ike! Nekketsu Hockey Bu (1992)
Hokejowa odsłona przygód Kunia to ponownie swobodne podejście do przepisów, gloryfikacja przemocy w sporcie (w tym nokautowanie przeciwników nie tylko barkiem, ale i kijem), a także mnóstwo detali: zróżnicowani umiejętnościami i strategiami przeciwnicy (w tym reprezentacja dziewcząt, z pluszowym misiem jako superstrzałem), rozwijalne parametry zawodników, kilka lodowisk… Na dodatek przy jednej konsoli mogą bawić się równocześnie aż cztery osoby, a tempo jest sporo szybsze niż w futbolu. Niestety, choć Technos chciał wydać tę perełkę na Zachodzie, skończyło się na planach, więc pozostała ona rozrywką wyłącznie dla koneserów.
Crasn ‘n the Boys: Street Challenge (1992)
Tym razem Kunio z kolegami rywalizują aż w pięciu dyscyplinach ulicznych „igrzysk”: morderczym biegu przez płotki, w którym można tratować zarówno płotki, jak i rywala, połączeniu rzutu młotem z golfem, pływaniu, w którym głównym celem jest podtopienie przeciwnika, skokach po dachach (uwaga, łatwo o wypadek) i judo z dość swobodnym podejściem do zasad. Poza tym są tu elementy strategii (za zdobyte medale można rozwijać statystyki postaci), a fair play nie jest premiowane, ale znawców serii to już nie powinno dziwić. Aha, to nie jedyne „igrzyska” w historii gier z Kuniem, więc dla fanów jest jeszcze wiele ekscentrycznych dyscyplin do odkrycia.
Nekketsu! Street Basket (1993)
Ekscentryczna odmiana ulicznej koszykówki, w której po obu stronach boiska są aż trzy kosze, a najlepsi zawodnicy potrafią w jednym rzucie trafić do wszystkich trzech (to tak zwany rzut za dziesięć punktów). Poza tym miłośnicy Kunia znajdą tu wszystko to, co pokochali: superrzuty, brutalne faule, rozbudowane statystyki, dziwnych przeciwników, dopracowaną, zbalansowaną rozgrywkę i masę humoru. To jednak tytuł wyjątkowy z jeszcze jednego powodu – był ostatnią grą Technosu na ośmiobitową konsolę NES / Famicom. Późniejsze próby przeniesienia przygód Kunia na SNES czy Neo Geo okazały się niezbyt udane, a firma zbankrutowała w 1996 roku. Na szczęście nie oznaczało to wyroku śmierci dla Kunia. Dwadzieścia lat później chłopak nadal jest w świetnej formie, co udowadnia zarówno w wielu fanowskich przeróbkach, jak i oficjalnych remakach na najnowsze konsole!
Artykuł ukazał się w Pixelu #42, którego nakład został już wyczerpany. Zapraszamy jednak do sklepu Pixela po inne wydania drukowanego magazynu.