Nie bez powodu Han Solo paraduje cały czas w tym samym ubraniu, Chewbacca ubiera się tylko w pas z amunicją, a stylizacja kapitana Picarda sprowadza się do dwóch mundurów: roboczego i galowego. W kosmosie limity na bagaż są jeszcze bardziej surowe niż w tanich liniach lotniczych.
Kiedy wybieramy się na orbitę, by zamieszkać na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, trzeba się mocno nagłowić, co ze sobą zabrać, a w zasadzie bez czego jesteśmy w stanie się obyć. Podobnie jak w samolocie można mieć ze sobą bagaż podręczny. Na rakietach Sojuz limit na rzeczy zabierane do kabiny wynosi 1,5 kg na osobę, przy czym sam bagaż musi być niewielki gabarytowo, bo i bez niego w środku będzie bardzo ciasno. Można dodatkowo nadać rzeczy, które zostaną dostarczone z wyprzedzeniem za pomocą bezzałogowego lotu zaopatrzeniowego. Bagaż przeznaczony na Międzynarodową Stację Kosmiczną pakuje się w standardowe torby do przewożenia ładunku, zwane CTB (Cargo Transfer Bags), o wymiarach 50 x 42 x 25 cm. Dostępny jest też rozmiar podwójny, potrójny oraz połówkowy. W ten ostatni, wielkości mniej więcej pudełka do butów, kosmiczni podróżnicy mogą zapakować swoje przedmioty osobiste. Waga wysyłanego frachtem bagażu osobistego nie może przekroczyć 13 kilogramów. Co kto zabiera, jest kwestią osobistego wyboru. Zwykle są to zdjęcia rodziny czy przyjaciół, odtwarzacze muzyki, flagi, czekolada lub inne słodycze, maskotki i inne drobiazgi. Nie jest tego wiele jak na wypad trwający zwykle około 6 miesięcy.

Z dobrych wiadomości standardowe ubrania na całą podróż nie są wliczane do limitu. Przygotowuje się je i pakuje indywidualnie dla każdego członka załogi, po czym są wysyłane awansem z zaopatrzeniem. Ponieważ na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej z jednej strony nie ma pralek, z drugiej utrzymywane są komfortowe warunki temperatury (22°C) oraz wilgotności (60%), ubrania używa się nieco dłużej niż na Ziemi, a potem się je po prostu wyrzuca. Ubrania w kosmosie mniej się brudzą, bo nie ma gdzie się upaćkać, ale oczywiście przy ćwiczeniach i w trakcie pracy wydziela się pot i ma takie same właściwości zapachowe, jak na Ziemi.

Swoją drogą w przyszłości, przy dłuższych lotach, kwestia ubrań stanie się nietrywialnym problemem. Profesor Karl Aspelund z Uniwersytetu w Rhode Island obliczył, że dla misji międzygwiezdnej, trwającej dajmy na to 30 lat, każdy z pasażerów musiałby spakować 3 metry sześcienne ubrań. Oznaczałoby to dodatkowy koszt szacowany między 18–36 milionów dolarów na same ubrania dla jednej osoby. Prawdopodobnie konieczne będzie opracowanie nowych rodzajów tkanin lub nowych metod czyszczenia, tudzież recyklingu ubrań w kosmosie. Inne potencjalne rozwiązanie, które sugeruje Aspelund, to dalekobieżne loty bez ubrań. Być może podróżnicy gwiezdni będą musieli przyzwyczaić się do nagości lub ograniczyć odzież roboczą do skąpych przepasek. Poza ubraniami w kosmosie niezbędne są dwa podstawowe farmaceutyki. Pierwsze to pigułki na sen, na przykład Zaleplon albo Zolpidem. Oba leki stosowane w dłuższym okresie mogą uzależniać i powodować opóźnione reakcje oraz dezorientację, ale alternatywa w postaci bezsenności jest gorsza. A zasnąć nie jest łatwo ze względu na ciągły szum maszynerii uzdatniającej powietrze i wymuszającej wentylację, brak prywatności, a także ogólny dyskomfort spania w mikrograwitacji.

Za to brak grawitacji ma ten konkretny plus dla ludzi zamkniętych w małej przestrzeni, że język nie opada do tyłu w czasie snu, nie ogranicza przepływu powietrza, a więc właściwie nie występuje chrapanie. Drugie niezbędne leki są na chorobę lokomocyjną. Zawierają aktywne składniki takie jak dimenhydrynat albo prometazynę. Podobnie jak na morzu każdy na początku trochę choruje. Jedni po prostu przechodzą okres dostosowania się do mikrograwitacji szybciej i łagodniej, a inni nie. Różnica polega na tym, że przy dłuższym pobycie bez wspomagania farmaceutycznego może dochodzić do nawrotów nudności. Wymiotowanie w skafandrze kosmicznym jest nie tylko mało estetyczne, ale może też być groźne. Lek zażywany doustnie mógłby być przedwcześnie wydalony z organizmu ze względu na skutki choroby lokomocyjnej. Dlatego stosuje się go często w formie plastrów, gdzie składnik aktywny wchłaniany jest przez skórę.

Robert Frost, instruktor i kontroler lotów NASA, określa typowy zestaw ubrań następująco:
- 1 para butów na bieżnię
- 1 para butów na rower
- 1 para szortów do ćwiczeń na każde 3 dni ćwiczeń
- 1 t-shirt na każde 3 dni ćwiczeń
- 1 koszula do pracy na każde 10 dni
- 1 spodnie lub szorty do pracy na każde 10 dni
- 1 sztuka bielizny na każde 2 dni
- 1 para skarpet na każde 2 dni
- 2 swetry oraz opcjonalnie:
- 2 rosyjskie kombinezony robocze
Artykuł ukazał się w Pixelu #35, którego nakład został już wyczerpany. Zapraszamy jednak do sklepu Pixela po inne wydania drukowanego magazynu oraz po wersje cyfrowe Pixela.