Ostatni weekend spędziłem (ponownie) w budynkach dawnej drukarni, trochę z ciekawości (zwiedzania wnętrz, które niebawem pomieszczą GCCE i Pixel Heaven 2023), trochę dla porównania (z zeszłorocznym United with Ukraine Game Jam). Wszystkie wydarzenia łączy jedno miejsce na mapie Warszawy – hale budynków mieszczących się przy ul. Mińskiej 65.
Od czasu, gdy przeszły one pod władanie Centrum Rozwoju Przemysłów Kreatywnych – rzeczywiście Mińska 65 ma coraz więcej wspólnego z gamedevem i wcale nie dziwi mnie spotkanie na styku PolyJamu (organizowanego przez Koło Naukowe Twórców gier Polygon, studenckiego stowarzyszenia wywodzącego się z Politechniki Warszawskiej) i CPRK. Ekipa PolyJamu ma już na swoim koncie ponad dekadę doświadczeń związanych z organizacją game jamów (pierwszy raz w budynku Politechniki byłem przy okazji game jamu bodajże w 2012 r.), co nie jest bez znaczenia dla takich wydarzeń – dekada wniosków raczej nie poszła na marne, tak jak i dofinansowanie z Fundacji Agencji Rozwoju Przemysłu.
Zacznijmy od tego, że wejściówka w wysokości 50 zł (30 zł w early bird) to niewiele za prawie trzy doby wyżywienia (dwudaniowe obiady, pizza, ciastka, herbata, kawa, woda itp.), koszulkę, wielorazową torebkę i nocleg na miejscu (w wydzielonej hali, pełnej kanadyjek) plus prysznice. Nowa miejscówkę na Mińskiej oszacowano na 170 osób, z czego 124 osoby zarejestrowały się na PolyJam 2023 (zgodnie z szacunkami na stronie wydarzenia). Całkiem realne szacunki, bo oceniając po obłożeniu stołów – większość miejsc była zajęta przez uczestników i towarzyszący im sprzęt. Po chwili emocji (w piątkowym oczekiwaniu na tematykę konkursową Global Game Jamu) dowiedzieliśmy się, że chodzi o korzenie (roots) i można sobie nieco pofolgować z interpretacją tego określenia. Tak też się stało, bo pośród niemal 40 projektów gier trudno znaleźć dwa bardzo do siebie podobne. Powstały więc gry-opowieści o rozrastającym się układzie korzeni na obcej planecie (co prowadziło do pewnych konfliktów), jedna praca zrealizowana na Raspberry Pi, gra wykorzystująca kontroler własnej produkcji, tower defnse z korzeniami, zręcznościówka rozgrywana w ogródku, a nawet projekt realizowany bez programisty (za to przez dwie graficzki), który stał się pretekstem do rozważania jak SI spogląda na proce tworzenia gier. Można też było kontrolować kwiatek głosem, śledzić korzenie rodzinne, walczyć w futurystycznej strategii turowej, ratować królestwo kretów, umierać wraz z upływem czasu i rozwiązywać jak najsprawniej matematyczne łamigłówki. No i było tez sudo rm –rf /, czyli prosta gra, za to z własnym silnikiem na Vulkanie, jak również zabawa w cheerleading (właściwie precyzyjne odtwarzanie zadanych ruchów). Wszystkie wymienione gry i ich prototypy dostępne są w tym miejscu.
Ekipie Polygonu i wspierającym ich wolontariuszom należą się wyrazy uznania za bardzo dobrą organizację, podobnie jak ludziom odpowiedzialnym za catering – za dbałość o szczegóły (zawsze dostępną kawę i herbatę, oznaczenia posiłków dla wegetarian).
Więcej takich imprez – bo ponad dwie doby tworzenia elementów gier odbyło się w dobrze przygotowanej oprawie.