Dostępna między 6 a 10 listopada beta Injustice 2 pokazała, że Warner Bros. Interactive Entertainment nie ma szczęścia do PC a przy okazji sprawiła, że kolejny raz ujawniło się kilka nieprzyjemnych cech dzisiejszych graczy.

Analfabetyzm – a konkretnie analfabetyzm wybiórczy. Pełny tytuł bety brzmiał „Injustice 2 Online Beta”, ale spora część graczy wyłączała rozumienie po pierwszych dwóch słowach. W efekcie wylała rzeka negatywnych recenzji, których autorzy byli zbulwersowani, że wersja do testowania multiplayera nie ma trybów single lub twierdzących, że beta jest zła, bo ma błędy. Początkowo myślałem, że może to wina samych twórców, gdyż nie poinformowali użytkowników z czym mają do czynienia. W końcu przeciętny użytkownik Steama nie ma obowiązku wiedzieć, co to jest „wersja beta”. Okazało się jednak, że ekran informujący o możliwych błędach walił po oczach zaraz po uruchomieniu gry. Innymi słowy, całkiem spory zastęp psioczył, że „online beta” jest zła… bo jest „online betą”. A wystarczyłoby, żeby przed instalacją przeczytali opis produktu lub w czasie gry wyskakujące komunikaty a zaoszczędziliby sobie sporo czasu i rozczarowania a czytelnikom ich recenzji powodów do zwątpienia, że Ziemię zamieszkują jakieś gatunki rozumne. Prócz delfinów.

 

Roszczeniowość – w pewnym momencie jednym z ulubionych słów autorów komentarzy na Steamie stało się „refund”. Podejrzewam, że developerzy przyzwyczaili graczy do tego, że jeśli dają ciała, to starają się to jakoś wynagrodzić. Tak było choćby w przypadku premiery Wiedźmina 2. Zabójcy królów dla posiadaczy edycji kolekcjonerskich mieli być dostępni przed oficjalną premierą, ale coś poszło nie tak i zamiast działającej gry był chóralny jęk zawodu. W ramach przeprosin gracze otrzymali wówczas koszulki, co było bardzo miłym gestem. Bardzo lubię takie praktyki, ale wielu uważa, że podobne prezenty należą się na każdym kroku. Premiera się opóźniła? Żądam rekompensaty! Fabuła mi się nie podoba? Żądam rekompensaty! Bossowie są za trudni? Żądam rekompensaty! Jest środa? Żądam rekompensaty! W przypadku Injustice 2 miała się ona należeć oczywiście dlatego, że „beta online” to beta online. Inni przekonywali, że skoro wersja na PC wychodzi pół roku po konsolowej, to powinna kosztować jakieś śrubki albo najlepiej w ogóle być za darmo. I tu dochodzimy do kolejnego punktu.

 

Fochowatość – gracze lubią się obrażać i bojkotować albo przynajmniej zapewniać, że tak zrobią. W przypadku Injustice 2 wiązało się to ze wspomnianym początkowym pominięciem pecetów oraz tym, że twórcy chcą zarabiać na graczach. Wiele osób chyba myśli, że producenci i wydawcy są po to, żebyśmy my – gracze – byli szczęśliwi. Smutna prawda jest taka, że robienie gier to nastawiony na zysk biznes i zazwyczaj sprowadzamy się w nim do cyferek w Excelu. A niestety w tabelce „konsole” liczby bywają znacznie wyższej niż w tej z napisem „PC”. Też zalewa mnie krew, gdy widzę, że w pecetowych portach wielu tytułów nie ma części opcji dostępnych dla posiadaczy edycji na Playstation czy Xboksa. Tego, kto w EA postanowił, że seria NHL będzie tylko na konsolach mam zaś za osobistego wroga. Jeśli jednak hokej kiedyś wróci na komputery, to zamiast się dąsać, będę grał i patrzę przychylnie na producentów, którzy – choćby po czasie – nawracają się na pecety. W dodatku takie tytuły od WBID jak Mortal Kombat X czy Arkham Knight przekonały mnie, że lepiej trochę poczekać niż dostać produkt, w którym przyjemność z zabawy tonie w morzu bugów i innych niedoróbek. Tymczasem Injustice 2 pokazuje, że sporo graczy najwyraźniej uważa, że późniejsze wyście wersji na PC jest jeszcze gorsze niż jej całkowity brak.

 

Optymalizacjocentryczność – optymalizacja stała się słowem kluczem i sporo użytkowników w magicznej „złej optymalizacji” dopatruje się wszystkich problemów z działaniem gry. I nie przejmują się faktem, że ich komputer pod względem mocy obliczeniowej bardziej przypomina budyń niż sprzęt spełniający minimalne wymagania tytułu, na który narzekają. Argumentują to mniej więcej tak: „Gra jest źle zoptymalizowana. Od 10 lat na swoim laptopie gram w Sapera w stabilnych 60 klatkach, więc to też powinno działać!”. To wprawdzie przesada, ale tylko drobna, gdyż Steam roi się od komentarzy osób przekonanych, że skoro chodził im Wiedźmin 3, to będą śmigać już wszystkie gry do końca świata. Rzecz jasna na ultra. A jeśli nie… to są źle zoptymalizowane.

Oczywiście nie uważam, że gracze powinni siedzieć cicho i całować ziemię, po której stąpają developerzy. Po prostu jestem szczerze przekonany, że myślenie nie boli a gry pod Windowsem (zwłaszcza te od WBID) potrafią nam dostarczać wystarczająco dużo realnych problemów, żebyśmy musieli sami sztucznie wymyślać kolejne. No i lepiej gdy tytuły te w ogóle są niż kiedy trzeba oglądać memy jak ten o Red Dead Redemption na PC.