Był szary i brzydki i zawierał głównie kody źródłowe, ale wychowało się na nim całe pokolenie polskich informatyków.

W połowie lat osiemdziesiątych wybuchła w Polsce moda na mikrokomputery. ZX Spectrum czy Atari 800 XL kosztowały więcej niż wynosiły średnie roczne zarobki. Większości z nas nie było stać na takie cuda techniki, ale przynajmniej mogliśmy o nich poczytać. I chętnie z tej możliwości korzystaliśmy, toteż blisko 200-tysięczne nakłady popularnych czasopism informatycznych takich jak Bajtek czy Komputer znikały z kiosków w kilka dni. Historię Bajtka opisałem we wznowionym z okazji Pixel Heaven 2016 Bajtku #135, losy Komputera – w Pixelu #24. Przyszedł czas na periodyk ze wszystkich najbrzydszy, ale bardzo pożyteczny i lubiany: IKS.

Magazyn ten wyróżniał się nie tylko paskudną szatą graficzną, ale także nietypowym jak na tę branżę rodowodem. IKS był bowiem dodatkiem do… dziennika Żołnierz Wolności, gazety skierowanej do środowisk wojskowych i wyjątkowo paskudnej nawet jak na standardy PRL-owskiej propagandy. W połowie lat osiemdziesiątych, by pochwalić się dokonaniami komunistycznego wojska na niwie informatyki, ale i by ocieplić wizerunek swojego sztandarowego periodyku, wydawca Żołnierza Wolności zdecydował się na wydawanie comiesięcznego dodatku poświęconego właśnie nowoczesnej tematyce mikrokomputerów. Formuła taka nie była niczym wyjątkowym. Przypomnijmy, że i Bajtek ukazywał się jako dodatek do dziennika Sztandar Młodych.

Realizacji tego zadania podjęło się dwóch wojskowych dziennikarzy tuż po studiach: mjr Ryszard Rogoń (z wykształcenia pedagog) oraz por. Wiesław Cetera (cybernetyk). Ten drugi został redaktorem naczelnym periodyku i wymyślił jego tytuł: IKS – akronim od atrakcyjnie i wciąż trochę tajemniczo brzmiących słów „Informatyka – Komputery – Systemy”.

Magazyn przygotowany niemal w całości przez wyżej wymienioną dwójkę zadebiutował wiosną 1986 roku w formie 16-stronicowej, burej broszurki, na fatalnym papierze, na którym rozmazywał się druk, a zdjęcia często przypominały niewyraźne plamy. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, a 150 tysięcy egzemplarzy pisma rozeszło się błyskawicznie. Nakład szybko zwiększono do 200 tysięcy, podwojono też objętość magazynu. IKS okazał się sukcesem. Zarabiał nie tylko na siebie, ale i na Żołnierza Wolności (który w porywach w weekendy znajdował 30 tys. nabywców), co zapewniło mu względną niezależność od wojskowego patrona. To kłopotliwe pochodzenie miało zresztą istotny atut – IKS nie musiał obawiać się powszechnego wówczas w kraju braku papieru, który spędzał sen z powiek choćby wydawcom Bajtka i Komputera. Ponieważ czasopisma wojskowe nie osiągały planowanych nakładów, przeznaczony na ich druk papier można było wykorzystać właśnie na potrzeby komputerowego dodatku.

Komputer potrzebny jak tabliczka mnożenia

Grupą docelową magazynu była przede wszystkim młodzież, którą Cetera i Rogoń chcieli zainteresować komputerami. Słusznie przypuszczali, że znajomość tej tematyki „już jutro będzie wszystkim tak potrzebna jak dziś tabliczka mnożenia”. „Zaczyna się wcześnie – pierwszą pasją są gry. Krok następny to codzienne wykorzystanie komputerów – pisał redaktor Cetera. – Wkrótce okazuje się, że kilkunastoletni ludzie do perfekcji opanowują nową technikę. W ich rękach komputer staje się posłuszny. Stąd już tylko krok do sytuacji, w której informatyka nie będzie celem, lecz dyscypliną dostarczającą metod i narzędzi do każdej innej. I tak właśnie być powinno”. IKS powstał po to, by tak rzeczywiście było, a młodzież – dla której szara gazetka stanowiła często pierwszy kontakt z mikrokomputerami – śmiało wkraczała w świat informatyki.

Od samego początku na łamach magazynu publikowano zatem kursy programowania i obsługi komputerów takich jak ZX Spectrum, Atari XL/XE czy Commodore 64. Promowano nie tylko najpopularniejszy BASIC, ale także mające liczne walory edukacyjne język LOGO i dający więcej możliwości Pascal. Dbano również o ułatwianie czytelnikom życia, np. zauważając, że znajomość języka angielskiego w Polsce końca lat osiemdziesiątych wciąż była umiejętnością raczej rzadką. Na łamach IKS-a pojawił się zatem drukowany w kolejnych numerach informatyczny słownik angielsko-polski. Stałym elementem magazynu były również rozważania na temat zastosowań komputerów w edukacji. Przy tym nie chodziło tu o samą naukę obsługi tych urządzeń, lecz sposoby, w jakie wspomóc mogą one nauczanie innych przedmiotów.

Pomysłem na aktywizację czytelników był dział „Liga myślących”, w którym publikowano zadania matematyczne i logiczne łamigłówki („Dziadek i babcia mają w sumie 154 lata. Dziadek ma dwa razy tyle lat, ile babcia miała wtedy, kiedy dziadek miał tyle, ile babcia ma obecnie. Ile lat ma dziadek, a ile babcia?”). Niektóre wyzwania wymagały też wytrwałości („Jaki rok zeszłego [XIX – BK] stulecia zwiększy się czterokrotnie, jeśli popatrzymy na odbicie w lustrze cyfr zapisanych na kalkulatorze tworzących tę datę?”), lecz ci, którzy przez cały rok rozwiązali najwięcej problemów opublikowanych przez redakcję, mogli wygrać magnetofon lub radioodbiornik!

Czytelnicy poznawali też tajniki szyfracji i deszyfracji, a zwieńczeniem wykładu poświęconego tej tematyce był konkurs na złamanie szyfru, do którego kluczem okazała się… „sowiecka” data zakończenia drugiej wojny światowej (9 maja 1945 roku). Treść kryptogramu brzmiała: „Wszystkie bojowe operacje miały jeden azymut: wolna Polska”. Zwycięski szyfrant otrzymał komputer ZX Spectrum!

Wpisz to sam

Najbardziej charakterystycznym elementem magazynu były tzw. listingi, czyli kody źródłowe programów, które czytelnik musiał samodzielnie znak po znaku przepisać do pamięci komputera, by cieszyć się prostą grą lub narzędziem. W drukowanych programach często znajdowały się błędy, a inne powstawały podczas przepisywania, gdy nieuważny czytelnik pominął przecinek lub pomylił np. literę O z cyfrą 0. – W rezultacie programów często nie można było uruchomić, a ewentualna poprawa wprowadzonego kodu wymagała znajomości języka programowania. Czytelnicy dawali sobie z tym radę, w efekcie w sposób niezamierzony osiągnięto cel edukacyjny – tłumaczył po latach Cetera.

Do klasyki przeszła opublikowana w magazynie gra pt. Życie maklera dla Commodore 64. Była to strategia ekonomiczna w trybie tekstowym, w której gracz mógł poznać trudne zadania stojące przez tytułowym bohaterem. O dziwo, zdaniem redakcji magazynu, makler miał zajmować się przede wszystkim zarządzaniem kopalniami rudy. Sprzedawał cenny kruszec, budował kopalnie, zatrudniał górników, wypłacał im pensje itd. Zaskakiwał przy tym stopień skomplikowania tego prościutkiego programiku, który zmieścił się na dwóch stronach pisma. Życie maklera stanowiło też świetną bazę wyjściową do dalszej rozbudowy. Wkrótce na giełdach komputerowych pojawiły się konwersje na inne platformy sprzętowe oraz kolejne, tworzone przez innych autorów edycje programu.

Szokował też kod źródłowy pod nazwą Okna, pozwalający uzyskać na ośmiobitowym Atari interfejs użytkownika oparty o nakładające się na siebie kolejne okienka z elementami menu lub komunikatami. Podobne rozwiązania zyskały popularność wraz z systemami operacyjnymi znacznie nowocześniejszych maszyn (a zwłaszcza MS Windows), tymczasem dla czytelników IKS-a były one dostępne po przepisaniu listingu już w 1988 roku!

Popularność tego typu materiałów sprawiła, że w 1987 roku redakcja zaczęła wydawać dodatek do IKS-a zatytułowany Zeszyty Programów Komputerowych, którego zawartość stanowiły już niemal tylko listingi do przepisania. Znajdowały one od 60 do 80 tysięcy nabywców. Nic w tym dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę, że programy proponowane przez redaktorów magazynu były bardzo rozbudowane i pożyteczne. Użytkownicy komputerów otrzymywali m.in.: bazę danych pozwalającą katalogować własną biblioteczkę, aplikację do zarządzania budżetem domowym, programy generujące wykresy, ułatwiające tworzenie własnych efektów dźwiękowych czy wyświetlające na ekranie polskie znaki diakrytyczne. Wszystkie te narzędzia, i znacznie więcej, dostępne były w cenie numeru magazynu oraz kilku godzin spędzonych przed klawiaturą.

Mieć takie cacko w domu…

Choć IKS nie publikował – jak Bajtek – kolorowych opisów i map gier komputerowych, przyciągnął młodzież. Jak pokazują wyniki ankiety przeprowadzonej wśród czytelników w 1987 roku, po magazyn sięgali głównie uczniowie i studenci. Co ciekawe, większość z nich nie posiadała jeszcze własnego mikrokomputera, korzystając ze sprzętu udostępnianego przez szkoły i kluby komputerowe!

W miejsca takie często zresztą zaglądali redaktorzy magazynu, zawsze ciesząc się, że kolejne młode osoby mogły po raz pierwszy zetknąć się z informatyką. Gdy jesienią 1986 roku w jednym z warszawskich przedszkoli pojawił się wypożyczony przez Ludowe Wojsko Polskie komputer Amstrad CPC, przy tym wydarzeniu był oczywiście i reporter IKS-a.

„Nim pracownik Wojskowego Instytutu Informatyki zdążył cokolwiek omówić, dzieci zarzuciły go mnóstwem pytań. A po co są te klawisze? A co to za ekran? A te blaszki do czego służą? Każde chciało dotknąć skrzynkę, nacisnąć chociaż jeden klawisz. Za klawiaturą zasiada Kamil. Dla niego to nie nowina. Komputer ma w domu. Umiejętnie zdobywa punkty, zbijając »uciekającego Franciszka«. Ja bym chciał mieć takie cacko w domu – wzdycha Paweł. Dziewczyny bardziej sceptycznie się wypowiadały…” – pisał dziennikarz, okraszając swoją relację zdjęciami uśmiechniętych przedszkolaków.

Fotoreportaże były zresztą stałym elementem magazynu, dzięki którym czytelnicy mogli na własne oczy zobaczyć choćby stołeczną giełdę przy ul. Grzybowskiej, targi Infosystem, realizację kultowej audycji „Radiokomputer” czy kolejki przed sklepem Centralnej Składnicy Harcerskiej, do którego właśnie przywieziono komputery. Oczywiście równie często fotoreporter IKS-a zaglądał do wojskowych klubów informatycznych czy choćby na obchody „dnia podchorążego”. Był zatem IKS i fantastyczną fotokroniką komputeryzacji w czasach schyłkowego PRL-u.

Informatyka jest koniecznością

Redakcja doskonale zdawała sobie sprawę, że czasy się zmieniają, a historia – nie tylko informatyki – gwałtownie przyspiesza.

„Zaczynamy swobodny lot w stronę gospodarki rynkowej – pisał na początku 1989 roku redaktor naczelny IKS-a. – Mamy okazję, której stracić nie można, aby udowodnić, że informatyka jest koniecznością. Nastał czas nie tylko dobrych pomysłów, ale ich realizacji, a nic jak działanie nie weryfikuje możliwości”.

Życie szybko dopisało gorzką puentę do tych słów.

Następujących w szybkim tempie zmian gospodarczych i technologicznych nie widział wojskowy wydawca. Magazyn nie rozwijał się, a za jego tworzenie nadal odpowiadała dwuosobowa redakcja zajmująca niewielki pokoik. W takim składzie i warunkach trudno było konkurować z materiałami dostarczanymi choćby przez konkurencję z Bajtka i Komputera. Zamiast inwestować, cięto koszty, pogarszając (i tak od początku lichą) jakość druku i papieru. Od 1988 roku redakcja utraciła możliwość prezentowania na łamach pisma kolorowych zdjęć, więc skończyły się fotoreportaże (w tym samym czasie znakiem rozpoznawczym Bajtka stały się kolorowe mapy gier drukowane na środkowych stronach magazynu). Coraz powszechniej dostępne oprogramowanie i literatura informatyczna sprawiły też, że zmalało zapotrzebowanie na listingi do wklepywania. W efekcie liczba czytelników zaczęła szybko spadać, a wydawca Żołnierza Wolności, zamiast ratować sytuację, podjął decyzję o zamknięciu coraz mniej popularnego magazynu. Ostatni – 33. – numer IKS-a ukazał się wiosną 1989 roku.

Rok później, wraz z nadejściem nowej politycznej rzeczywistości, pod znakiem zapytania stanęła egzystencja jego konkurentów. Jednak redakcja Bajtka założyła własną spółdzielnię wydawniczą, a Komputer został wykupiony przez koncern IDG i kontynuowany jako PC World Komputer. O wojskowego IKS-a nikt się nie upomniał, historia tego zasłużonego periodyku dobiegła zatem końca. Pozostały dobre wspomnienia w głowach czytelników. Wielu z nich to właśnie od lektury tego brzydkiego magazynu rozpoczynało swoją przygodę z informatyką.

Korzystałem m.in. z książki W. Cetery „IKS. Informatyka – Komputery – Systemy”. 1986-1989. Studium przypadku”.

Artykuł ukazał się w Pixelu #46, którego nakład został wyczerpany. Zapraszamy do sklepu Pixela po cyfrowe wydanie magazynu oraz inne numery Pixela.