Indyk równie zaskakujący od strony mechaniki, jak jego szata graficzna – zrealizowana w zaledwie 12 kolorach. Planet of Mubu zaczyna się jak dobre powieść post apokaliptyczna- od katastrofy, zderzenia meteorytu z błękitno-zieloną planetą. Później czeka nas jeszcze wiele niespodzianek.

Planet of Mubu trudno wpisać w jeden, ściśle określony szablon. Właściwie to gra logiczna. Trochę strzelanina. A może raczej jedno i drugie. Po pierwsze: to my jesteśmy najeźdźcą, czyli bandą obcych, która postanowiła podbić planetę. Po drugie – możemy sobie kozaczyć po poziomach z wielgachną giwerą, eksterminując lokalną faunę i skaczące drzewka.

Po trzecie: możemy zmieniać położenie przenośnego teleportera, do którego trafimy w przypadku przeholowania z kozaczeniem. Po czwarte kolorowe kule umożliwiają nam zmianę postaci na większą (niebieski drągal z ogromnym młotem) lub zwinniejszą (zielone superszybkie coś, przechodzące przez bariery energetyczne). Po piąte: poza skrajem planszy kryją się bonusy. Trzeba je tylko umiejętnie wyłowić. Wymagania Planet of Mubu są na tyle skromne (jak na PC z Windows XP+), że pozwolę je sobie pominąć.