Najlepszą do tej pory scenę z efektem komputerowego odmłodzenia bohatera widać w filmie „Strażnicy Galaktyki 2”. Rozgrywająca się w 1980 roku sekwencja trwa mniej więcej dwie minuty i ukazuje postać młodego Ego, granego przez Kurta Russella. Widzimy go na randce, podczas przejażdżki samochodem i spaceru w lesie. Całość jest wykonana perfekcyjnie, a 66-letni obecnie Russell prezentuje się tak, jakby dopiero co urwał się z planu „Ucieczki z Nowego Jorku”, kiedy miał lat 30.
Sam aktor spowodował niemałe zamieszenie, twierdząc w wywiadach, że efekt młodego wyglądu uzyskano w 90% tradycyjnymi środkami, peruką i makijażem, wykonanym przez Dennisa Liddiarda, który współpracował z Russellem przez prawie całą jego karierę. Do tego dobre wczucie się w rolę i odpowiednie oświetlenie, a jak twierdził grafika komputerowa polegała tylko na drobnych retuszach.
Pewnie odmienne zdanie ma ekipa z firmy Lola VFX z Los Angeles, która specjalizuje się w cyfrowym odmładzaniu aktorów i poświęciła temu krótkiemu kawałkowi filmu kilka miesięcy pracy. Rozpoczęła się ona od zbierania materiałów referencyjnych, zdjęć i filmów aktora z młodości. W „Ucieczce z Nowego Jorku” Russell był co prawda w odpowiednim wieku, ale miał zarost i przepaskę na oku. Lepszą referencją był wcześniejszy film „Używane samochody”, gdzie aktor był gładko ogolony i występował z szerokim uśmiechem na twarzy.
Następnie scena poddana procesowi odmłodzenia bohatera była filmowana dwukrotnie. Za pierwszym razem występował w niej sam Kurt Russell w profesjonalnie zrobionym makijażu. Dodatkowo na twarzy miał namalowane czarne kropki. W celu ułatwienia procesu odmładzania zastosowano dwa proste wybiegi. Aktor grał w peruce, ponieważ dobrze wyglądające cyfrowe włosy wymagałyby kosmicznych nakładów pracy i kosztów. Dodatkowo ubrany był w czarny golf, który krył właściwie całą szyję, dzięki czemu ekipa mogła skoncentrować swoje wysiłki na samej twarzy. Za drugim razem w tych samych scenach, możliwie wiernie odwzorowując gesty pierwowzoru, tempo mówienia, mimikę twarzy, występował młody dubler, aktor Aaron Schwartz. Schwartz ma inne włosy i oczy niż Russell, ale o jego wyborze decydował podobny kształt szczęki, nosa i policzków. On również grał z czarnymi kropkami na twarzy.
Z tymi materiałami wejściowymi, referencjami wyglądu twarzy aktora z młodości, sceną nakręconą z Russellem oraz sceną z dublerem następował ostatni, najbardziej pracochłonny etap. Ręczna obróbka twarzy klatka po klatce. Przy 24 klatkach na sekundę dla 2 minut gotowego materiału trzeba obrobić 1440 klatek. Gdyby to było proste usunięcie zmarszczek, jak w okładkach gwiazd w kolorowych miesięcznikach, przerobienie takiej liczby okładek byłoby wyzwaniem samym w sobie, a i to tylko z osiągnięciem efektu przypominającego bardziej plastikowego manekina niż prawdziwego człowieka.
Tutaj problem był jednak o wiele bardziej złożony. Mózg świetnie wychwytuje każdy fałsz w ruchu twarzy. To dlatego nawet najbardziej podobne do ludzi japońskie roboty z miejsca i bez wysiłku zdemaskujemy jako maszyny, jak tylko zaczną cokolwiek mówić albo się ruszać. Dla uzyskania naturalnego efektu odmłodzenia trzeba zrozumieć, na czym polega fizjologia starzenia się twarzy, bo nie chodzi tylko o zmarszczki. Z wiekiem uszy i nos się powiększają. Powieki zaczynają opadać, pod oczami tworzą się worki, a z boku kurze łapki. Dolna część twarzy również się opuszcza. Zmarszczki mimiczne pogłębiają się. Pieprzyki i znamienia mogą blaknąć, ich brzegi mogą stawać się bardziej poszarpane. Kolor skóry twarzy zmienia się na starość z różowawego na bardziej żółty, staje się on mniej jednorodny, mogą pojawić się ciemniejsze plamy i miejscowe odbarwienia. Inny jest przepływ krwi w twarzy osoby młodej, inny u starszej, dlatego skóra osoby młodszej jest nie tylko gładsza dzięki mniejszym porom, ale inaczej odbija światło.
Praca nad znaną twarzą jest o tyle trudniejsza, że starsi widzowie po prostu pamiętają, jak wyglądał Kurt Russell w młodości. Osoba przeprowadzająca odmładzanie nie może jak grafik w okładce po prostu usunąć wszystkie zmarszczki i pieprzyki jak leci. Przykładowo aktor miał już dawno dwie blizny, jedną na nosie, drugą na brodzie i te zostały w procesie odmładzania zachowane. Na oryginalną twarz aktora została cyfrowo transplantowana młodzieńcza skóra jego dublera, wykorzystując czarne kropki do pozycjonowania. Dodatkowo musiały być wykonane wszystkie wymagane korekty kształtu nosa, uszu, powiek, ust – kompleksowa cyfrowa chirurgia plastyczna. Paradoksalnie, jak twierdzą specjaliści, najtrudniej jest komputerowo odmłodzić aktorów, którzy w widoczny sposób poddali się już odmłodzeniu za pomocą skalpela. Żeby efekt końcowy pracy cyfrowej obróbki wyglądał naturalnie, trzeba dodatkowo niejako cofnąć zmiany wprowadzone przez prawdziwego chirurga.
Podobny proces i świetny efekt końcowy zastosowany został w filmie „Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara”. W scenach retrospekcji widzimy nastoletniego Jacka Sparrowa, granego przez dużo starszego aktora Johnny’ego Deppa. Tutaj dublerem młodej skóry i mimiki twarzy był aktor Anthony De La Torre. Opracowanie tych scen zajęło ekipie piętnastu specjalistów okrągły rok.
Inną drogą komputerowego odmładzania, która nie daje na razie aż tak naturalnych efektów, jak metoda stosowana przez firmę Lola VFX, polega na opracowaniu pełnego komputerowego modelu 3D danej postaci. W ten sposób powstała podobizna postaci CLU w filmie „Tron: Dziedzictwo”.
Tutaj aktor Jeff Bridges też poddał się malowaniu czarnych kropek na twarzy, ale w celu wspomagania skanowania mimiki twarzy z wykorzystaniem techniki motion capture. Metoda przypomina te stosowane w fabularnych grach komputerowych. Jednak to, co sprawdza się na dużym monitorze, nie do końca zdaje egzamin na wielkim ekranie. Niby wszystko jest, jak trzeba, ale czujemy, że postać CLU sprawia wrażenie cokolwiek sztuczne. Trudno wskazać, który element szwankuje: czy to za bardzo statyczne komputerowe włosy, czy pozbawione lustra duszy komputerowo renderowane oczy.
Podobną metodę zastosowano w filmie „Rouge One”. Przez chwilę na ekranie widać młodą księżniczkę Leię. Za tę sekwencję odpowiadała znana firma Industrial Light & Magic. Aktorka Carrie Fisher, kiedy zaczęła grać tę rolę, miała 19 lat, natomiast kiedy „Rouge One” wchodził na ekrany miała już lat 60. Filmowcy próbowali skanować Fisher metodą motion capture, natomiast twarz aktorki zmieniła się na tyle od młodych lat, że ekipa podjęła decyzje o wytworzeniu modelu 3D ze skanu młodszej dublerki.
W tej roli zatrudniona została Norweżka Ingvild Deila, która miała podobny profil do młodej Carrie Fisher. Do samego skanu został wykorzystany system zwany Medusa, opracowany przez ILM.
Efekt komputerowej animacji modelu jest lepszy niż w „Tron: Dziedzictwo”. W końcu przez sześć lat technika poszła naprzód. Natomiast dalej gdzieś tam z tyłu głowy kołacze się myśl, że coś w tym obrazku jest nie tak. Może po prostu ujęcie było nienaturalnie krótkie, obraz trochę za bardzo rozmyty, a być może po prostu pamiętamy młodzieńczą Leię trochę inaczej?
Jest prawie pewne, że z biegiem czasu i dalszym rozwojem oprogramowania to metoda animacji modelu 3D wygra z rękodziełem firmy Lola VFX. Nie jest wykluczone, że już za 10 lat moc obliczeniowa komputerów oraz dokładność modeli stanie się taka, że cyfrowe odmładzanie będzie można wykonywać w czasie rzeczywistym. Sterany życiem aktor będzie gościem talk show, a widzowie w domach zobaczą na bieżąco jego komputerowo odmłodzoną wersję. Być może aktorzy na początku kariery będą poddawani obowiązkowym skanom komputerowym twarzy i mimiki.
To pozwoli na przedłużenie kariery nawet do późnej starości. W przyszłości od pewnego wieku aktorzy być może przestaną się pojawiać publicznie, aby nie wyszedł na jaw dysonans pomiędzy ich filmowym image a rzeczywistością. Być może gwiazdy będą potajemnie podzlecać granie młodszym aktorom, „ubieranym” komputerowo w ich twarze niczym w kostium sceniczny. Cyfrowe wskrzeszanie aktorów po ich naturalnej śmierci na potrzeby nowych filmów dzisiaj budzi kontrowersje. Kiedyś być może stanie się normą. Chyba że aktorzy zaczną zabezpieczać się tak, jak Robin Williams, który zastrzegł wykorzystywanie swojej podobizny przez 25 lat od śmierci, włączając w to hologramy i cyfrowe rekonstrukcje w filmach.
Artykuł ukazał się w Pixelu #34, którego nakład został już wyczerpany. Zapraszamy jednak do sklepu Pixela po inne wydania drukowanego magazynu.