Postaram się nie popadać w przesadną euforię, bo w końcu to tylko mobilki, ale wymuszona ewolucja shumpów na małych, kilkucalowych ekranach doprowadziła w końcu do tego, że można z nich czerpać przyjemność. Nawet bez przycisku fire i z wciśniętymi w zamian mikropłatnościami.
Studio SHMUP Games (aka SHMUP HOLIC) ma na swoim koncie kilka wysoko ocenianych tytułów, wszystkie to klasyczne shot’em upy z barwną grafika, nieustanną akcją i tysiącami pocisków rozbłyskujących na ekranie. A źródłem tych radości ze strzelania do przeciwników jest południowokoreańskie miasto Daejon, gdzie mieści się siedziba SHMUP Games.
Wprawdzie naturalnym środowiskiem dla shmupów jest drewniana budka automatu arcade, klasyczna konsola z padem, albo komputer z joystickiem, to trzeba przyznać, że twórcy Galaxy Warriora wydobyli esencję gatunku i zbudowali perfekcyjnego potwora, wręcz zachęcającego do tego, by wziąć losy galaktyki we własne ręce. Właściwie pokierować nimi jednym kciukiem. Od czasu do czasu akcentowanym podwójnym pacnięciem w ekran. Dziwne to czasy, gdy wielką skrzynię z arcade stickiem i tony emocji wywoływane tym ile zdążymy przelecieć na jednym żetonie, zamieniamy w ekran podręcznego komputera, grając też z doładowaniami za pieniądze, ale już opcjonalnymi. Zresztą – korzystanie z mikropłatności tylko psuje zabawę, bo wypracowanie lepszego statku kosmicznego i uzbrojenia, za zdobyte w walce monety po prostu smakuje lepiej. Ciekawostką pozostaje fakt, iż pionowa orientacja ekranu bardziej kojarzy się z shooterami arcade niż współczesne bardziej strzelaniany, nawet ikoniczna Ikaruga.
Galaxy Warrior: Alien Attack dowodzi, iż dobrze zaprojektowana mechanika walki, z przemyślanym UI może zbudować na ekranie smartfona z tym jego durnym sterowaniem emocjonująca rozgrywkę nawet bez przycisku fire (pojazd sam strzela, nasza rola sprowadza się do celowania, unikania przeszkód i zbierania kolorowych klejnotów, składających się na ograniczone czasowo boostery oraz nerwowego spoglądania na pasek życia i osłony).
Dodajmy do tego dwa nowe pojazdy bojowe do kupienia, kilka bardzo zróżnicowanych poziomów, w których niekiedy zahaczamy o bullet hell, czasem krążymy wśród meteorytów, innym razem mamy do czynienia z boss hell i to z limitem czasowym. I imponującą oprawę graficzną, gdzie w tle czasem dzieje się równie dużo, jak na pierwszym planie, a dostaniemy zjadacza czasu na kilka długich wieczorów. Dla prawdziwych, kosmicznych wojowników – jeden nieco dłuższy wieczór, zabarwiony brzaskiem świtu. Po tylu godzinach walk mogę tylko zasugerować, że Galaxy Warrior budzi dziwną nostalgię za salonami gier arcade…