Kiedy ktoś mówi „klimat lat 80.” to co naprawdę ma na myśli? Disneyowsko-netfliksową karykaturę, w której wszyscy przebierają się za Ghostbusters i jeżdżą deloreanami na zrytej taśmie VHS grając w Super Mario Bros.?

Przeszłość została zamieniona przez przemysł nostalgii w uniwersalną pigułę, która zaczyna nadpisywać prawdziwe wspomnienia. A mój wehikuł czasu pozwalający na wycieczkę do przeszłości to przecież nie tylko delorean z filmu, na którym byłem w kinie, to także łada niva z czechosłowackiego serialu telewizyjnego „Goście”.

Przeszłość jest katalogiem domu towarowego: zdjęcie futurystycznego roweru z okładki Młodego Technika 9/1986, o którym marzyłem mając siedem lat dziś nadal pozostaje zdjęciem. Nostalgia fantomowa: za rzeczami, których się nie doświadczyło.

Dziś wreszcie mogę się dowiedzieć, co to właściwie był za rower. Raleigh Vektar, reklamowany jako rower z komputerem. Wystąpił w teledysku Ronsona. Bez trudu można znaleźć filmiki, pokazujące jak naprawdę działał. Ptak czasu niesie gorzki owoc, niestety: „komputer” okazał się syntezatorem, a sam rower to zwykły BMX ozdobiony plastikiem.

Ale szukając informacji o tym przecudnym wehikule znalazłem też wspomnienia innych ludzi, którzy chcieli go mieć — ale i tych, którzy go mieli. Wtedy nie przyszło mi do głowy, że on jest prawdziwy, że to coś, co można kupić w sklepie, myślałem, że to jeden z tych projektów, które dla szpanu pokazuje się na Międzynarodowych Targach Poznańskich albo w rubryce „samochody przyszłości” w Świecie Młodych: marzyłem o przyszłości, nieświadomie marząc o kapitalizmie.

Dziś dalej o nim marzę, ale nie o tym okropnym, który mam za oknem, ale o radosnej konsumpcji uprawianej przez japońskich yuppies w latach 80.  Fantomowa nostalgia ma różne oblicza.