Przynajmniej tak się marzy Pete’owi Hinesowi.

Gry Bethesdy mają magiczną właściwość: nawet w te całkiem stare, jak Morrowinda, wciąż gra naprawdę dużo osób. Świetnie zdaje sobie z tego sprawę Pete Hines, spec od marketingu wydawcy, który w jednym z ostatnich wywiadów powiedział, że Fallout 76 nie ma terminu przydatności do użycia. Wiedząc, że Fallout 4 i Skyrim wciąż codziennie przyciągają do komputerów dziesiątki tysięcy użytkowników na samym tylko Steamie (a, według słów Hinesa, łącznie setki tysięcy użytkowników) Bethesda nie planuje pięcio- czy dziesięcioletniego żywota swojego najnowszego Fallouta.

Hines przyrównał to do Fallouta 3, w którym jasne się stało, że fani oczekują DLC, który usunie zakończenie i pozwoli im grać dalej, gdy skończy się już fabuła. W ten sam sposób nadchodzący tytuł ma mieć możliwie otwarty end-game, choć w tym wypadku fabuły zabraknie w całości. Kto w końcu nie kocha porządnych, tworzonych przez graczy emergentnych historii? O tym, jak one wypadają przekonamy się gdzieś w okolicach premiery gry, zaplanowanej na 14 listopada.