Po co rezygnować z czegoś, co ładnie nazywa się „przyjacielskim wyłudzeniem”?
Wygląda na to, że Facebook zdając sobie sprawę z tego, że wiele dzieci wydaje pieniądze w grach na platformie bez pozwolenia rodziców wymyślił, jak powstrzymać te wydatki, ale po opracowaniu rozwiązania postanowił się go nie wdrażać – wynika z raportu Reveal for better reporting, bazującego na ujawnionych przez Facebooka dokumentach (dzięki, Gamesindustry.biz).
Jak wynika z komunikacji wewnętrznej firmy z okresu 2010-2014 firma traktowała młodociane „wieloryby” zupełnie tak samo jak te dorosłe – szukając sposobów i zachęt do wydawania pieniędzy i odmawiając zwrotów nawet, jeśli dzieci wydawały tysiące dolarów na przestrzeni kilku dni. Choć firma testowała w miarę proste rozwiązanie problemu – konieczność podania pierwszych sześciu cyfr karty kredytowej przed wykonaniem transakcji – i przynosiły one dobre rezultaty, na podstawie e-maili i wiadomości wymienianych przez pracowników Facebooka można ustalić, że celowo nie wdrożono go na całej platformie, by skupić się na wzroście.
Część utraconych w ten sposób pieniędzy została odzyskana za pośrednictwem usług chargeback kard kredytowych oraz przez kontakt z Better Business Bureau, zajmującym się pomocą konsumentom – odzyskano w ten sposób 9% wydatków, gdzie przy normalnie prowadzonych interesach zwroty osiągają zazwyczaj poziom 0,5%. FTC, Federalna Komisja ds. Handlu w USA donosi, że gdy zwroty osiągają poziom 2% zachodzi podejrzenie nieuczciwych praktyk finansowych.
Nic dziwnego więc, że Facebook praktyki zachęcania twórców gier do naciągania dzieci na wydatki nazywał wewnętrznie „friendly fraud” czyli „przyjacielskim wyłudzeniem” albo „przyjaznym oszustwem”. Firma zapewnia obecnie, że od 2016 roku w ramach poprawionych warunków użytkowania ograniczyła takie praktyki, ale w na samym przełomie roku 2010 i 2011, w okresie od października do stycznia zarobiła na dzieciach 3,6 miliona dolarów. Poza odmową zwrotów Facebook zachęcał też twórców gier do dawania rekompensaty w postaci wirtualnych dóbr, argumentując, że „cyfrowy miś nic nie kosztuje”. Pracownicy byli przekonywani, że nie powinni zakłócać tego procederu, a do tego przygotowano system automatycznego odrzucania próśb o zwroty. Analiza dokumentów przez Reveal nie pozwala ustalić, czy mechanizm ten był skuteczny.
Opisywane praktyki dotyczyły okresu od 2010 do 2014 roku i wedle doniesień zostały obecnie przerwane.