Parę dni temu twórca serwisu SteamSpy, Sergey Galyonkin dostarczył na Twitterze złe wieści – jego strona dostarczająca nieodpłatnie masę statystyk związanych z dystrybucją i użytkowaniem gier na Steamie kończy działalność. Zmiany na platformie Valve spowodowały, że domyślne ustawienia widoczności bibliotek użytkowników zostały przełączone na prywatne. Oznacza to koniec swobodnego dostępu do danych statystycznych. Prasa, twórcy i wydawcy są bardzo podzieleni w kwestii tego, czy to dobrze, czy źle.
Zacznijmy jednak od początku – czym dokładnie jest SteamSpy? To serwis, który korzystając z dostępu do API Steama pobierał z platformy dane o sprzedaży, ilości aktywnych użytkowników i fluktuacjach w cenach poszczególnych gier. Korzystając z wyszukiwarki mogliśmy wyszukać po tytule każdą dostępną w sklepie Valve grę i dowiedzieć się, w ilu kopiach została sprzedana, jak dużo ludzi gra w nią jednocześnie. W komputerów i konsol, gdzie wydawcy nie ujawniają tego typu statystyk, była to kopalnia pomocnej, nawet jeśli momentami dość niedokładnej wiedzy.
Valve just made a change to their privacy settings, making games owned by Steam users hidden by default.
Steam Spy relied on this information being visible by default and won’t be able to operate anymore.https://t.co/0ejZgRQ6Kd
— Steam Spy (@Steam_Spy) April 11, 2018
Łatwo dotrzeć do danych finansowych filmów, ocenić, które produkcje ze srebrnego ekranu to wielkie hity, a co nie przypadło do gustu widzom. Hollywood ma nawet rankingi filmów i z dumą donosi o najnowszych rekordach – przykładowo Marvel pochwalił się niedawno, że „Czarna Pantera” jest trzecim najlepiej zarabiającym filmem w USA, wyprzedzając tym samym „Titanica”. W branży gier nikt nie prowadzi takich rankingów, bo większość danych sprzedażowych jest tajna, możliwość wglądu w chociaż częściowe dane dotyczące wielkich hitów, jest więc czymś bardzo cennym. To właśnie dzięki serwisowy Galyonkina dowiedzieliśmy się na przykład, że lwią część przychodów platformy w ubiegłym roku wygenerowało zaledwie pięć najpopularniejszych gier.
Są jednak tacy, którzy uważają, że lepiej będzie nam bez SteamSpy. Argumentują, że zbyt wiele decyzji dotyczących wydania lub nie gier opieranych było na „wróżeniu” z osiągów podobnych produkcji dostępnych w serwisie, a źle odczytywane i niekompletne (bo są przecież inne platformy sprzedażowe, a część użytkowników już wcześniej nie udostępniała informacji o swoich bibliotekach) dane mogą być bardziej szkodliwe, niż pomocne. Pod postem Galyonkina, jak i w dziesiątkach osobnych wątków toczą się dyskusje, czy baza wiedzy, jaką SteamSpy dawał niezależnym studiom jak i zespołom, których wydawcy niechętnie dzielili się statystykami, była bardziej pomocna, czy szkodliwa.
Część ludzi liczy, że Valve cofnie wprowadzoną zmianę, jednak wydaje się to niezbyt prawdopodobne w świetle prywatnościowej burzy, jaka toczy się wokół Facebooka i przygotowywanych przez UE przepisów o przechowywaniu danych. Sam Galyonkin, który obok swojej pracy dla Epic zawiadował także serwisem i publikował na jego blogu wiele ciekawych informacji o „życiu” Steama widzi to jako koniec. Wspierający go na serwisie Patronite otrzymali już informacje związane z zakończeniem projektu, a co za tym idzie, wsparcia dla twórcy. W tej sytuacji trudno być nastawionym optymistycznie.
O tym, jak duży wpływ na rynek miała funkcjonująca od trzech lat platforma przekonamy się już wkrótce. Na zmianie mogą stracić także zwykli użytkownicy i media, dla których zamknęło się właśnie okno do sprawdzania, na ile prawdomówni na temat sukcesów swoich gier są wydawcy (którzy lubią podbijać sprzedaż o liczbę pudełek wysłanych do sklepów). Patrząc na to, czego dotyczyły zmiany, można podejrzewać, że zostały w mniejszym lub większym stopniu wprowadzone dokładnie po to, by zakończyć działalność SteamSpy – wiele innych informacji wciąż pozostaje widocznych na publicznych profilach, a wydawałoby się, że imię i nazwisko powinny być chronione bardziej, niż lista posiadanych gier. Szkoda tylko, że w całym tym zamieszaniu jego sprawcy, Valve, postanowili, jak to zwykle robią, milczeć.
Steam mógłby się pokusić o podawanie takich statystyk w postaci anonimizowanej. Nie naruszałoby to prywatności poszczególnych klientów, a mielibyśmy dostęp np. do ilości sprzedanych egzemplarzy gry w linii czasu.