Prawo nagłówków Betteridge’a nakazywałoby z miejsca odpowiedzieć “nie”. Poświęćmy jednak kilka chwil na zastanowienie się nad tym tematem.

Nie ukrywam, że bym takiej gry chciał. Szczerze powiedziawszy jest mi obojętne czy to będzie reboot, remake, czy sequel – każda z tych opcji będzie satysfakcjonująca. Nie jestem też w swej opinii odosobniony, bo na niejednym forum można przeczytać opinie graczy, wprost piszących, że to świat pierwszego “Wstrząsu” spodobał im się najbardziej.

Na swój sposób jest to osobliwe i niechybnie podszyte sporą dozą nostalgii, bo oprawa tytułu z 1996 roku stanowiła taki miszmasz, że w teorii to wszystko w ogóle nie powinno ze sobą współgrać. Futurystyczne bazy pomieszane ze średniowiecznymi zamczyskami? Wrodzy nam rycerze walczący ramię w ramię (a nierzadko też przeciwko sobie) z plugawymi istotami żywcem wyjętymi z prozy Lovecrafta? A na to wszystko nałożony arsenał głównego bohatera, który w jednej chwili walczy toporem, a chwilę później strzela z miotacza błyskawic? Brzmi to kuriozalnie, a przyczyn tej sytuacji należy szukać w długim i męczącym okresie przygotowywania gry, w trakcie którego koncepcja id Software niejednokrotnie się zmieniała (szczegóły możecie przeczytać m.in. w książce “Masters of Doom”). Najważniejsze jest jednak to, że wbrew logice to wszystko jakoś “chwyciło” i gracze z lubością mordowali uzbrojone w piły łańcuchowe i granatniki ogry, słuchając w tle ścieżki dźwiękowej autorstwa Trenta Reznora.

Nie udawajmy jednak, że tryb pojedynczego gracza był głównym powodem sukcesu Quake’a, bo wszyscy wiedzą, że popularność przyniósł tu głównie tryb sieciowy. To z nim seria kojarzona jest od lat, czego dowodem jest to, że aż trzy części (Quake III: Arena, Quake Live, oraz Quake Champions) skupione były w zasadzie tylko wokół wzajemnego fragowania, traktując miłośników gry w samotności w najlepszym wypadku po macoszemu (można było strzelać do botów, ale brak było rozbudowanego trybu fabularnego).

Jeśli zaś idzie o kampanię, to podjęto jeszcze dwa razy (w drugiej i czwartej części) próbę zainteresowania nią graczy, ale akcja przeniosła się w realia bliższe science-fiction. Próżno tu było szukać shamblerów, czy Shub-Niggurath.

Ciężko też mówić o jakiejkolwiek sensownej motywacji, aby powrócić do tematu – wszak flagowym tytułem id Software jest obecnie Doom, którego iteracja z 2016 roku, podobnie jak i najnowszy Doom Eternal, okazały się ogromnymi sukcesami. Na co komu w takim wypadku Quake? Doom zaspokaja wszystkie potrzeby fanów scenariusza “ja kontra potwory”.

Oto jednak nadarza się okazja jak prawie nigdy, a konkretniej jak raz na dwadzieścia pięć lat – tyle bowiem już za kilkanaście dni skończy Quake. Czy to się z czymś wiąże? Może, ale nie musi.

Optymizmem napawa tu to co stało się na 20-lecie gry. Wtedy to MachineGames (twórcy najnowszych gier z serii Wolfenstein) opublikowali w Internecie całkowicie nowy, pełny epizod do Quake’a, aby upamiętnić te “urodziny”:

Był to dowód na to, że zainteresowanie tytułem nie umarło całkowicie, a swego rodzaju “poprzeczka” została ustawiona. Byłaby szkoda, jakby nikt jej nie sprostał na ćwierćwiecze, prawda?

I tutaj pojawia się drugi płomyk nadziei. Jakiś czas temu Hugo Martin (jedna z głównych postaci odpowiedzialnych za sukces Doom 2016 / Doom Eternal) wspomniał mimochodem, że chętnie by pograł w Quake’a, aby bliżej się z nim zapoznać. Pisząc ten tekst próbowałem odnaleźć rzeczony fragment, ale niestety bezskutecznie… znalazłem za to coś lepszego. Oto niedawna wypowiedź Martina (filmik został umieszczony na YouTube niecałe dwa miesiące temu), w której wspomina, o piekle z Dooma, ale też wplata w całość fragment o Cthulhu:

Oczywiście nie jest to jeszcze żaden konkret, ale doświadczenie ze świata gier pokazuje, że tego typu wypowiedzi zwykle COŚ zapowiadają. Osobiście jestem nastawiony optymistycznie jak nigdy. Kiedy dowiemy się więcej? Być może już niedługo, bowiem w przyszłym tygodniu startuje, jakże lubiana przez graczy, impreza E3. W programie jest już umieszczona połączona konferencja Microsoftu i Bethesdy, którą będziemy mogli obejrzeć w dniu 13 czerwca.

Fani FPS-ów muszą zatem jeszcze przez tydzień uzbroić się w cierpliwość, ale to nie znaczy, że jakieś “urodzinowe akcenty” już się nie pojawiają. W chwili obecnej, w Quake Champions pojawił się szereg wyzwań związanych z grą. Ukończenie już trzech z nich (a często jest to tylko kwestia czasu) daje nam dostęp do inspirowanej pierwszym Quake’iem skórki dla postaci Ranger. Jeżeli was to interesuje to informuję, że czas na wykonanie wyzwań jest do końca czerwca. Pikseloza i kanciastość pięknie prezentują się na tle wykonanego nowocześnie modelu broni trzymanego przez bohatera:

I tym póki co trzeba się zadowolić. Tydzień damy radę wytrzymać, a potem rozwieją się wszelkie wątpliwości, czy fanów Cthulhu w świecie Quake’a czeka radość, czy płacz. Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, to polecam wam w międzyczasie nastroić się poprzez ogranie wspomnianego już epizodu od MachineGames, czyli Dimension of the Past.

Ja już to mam za sobą, więc spędzę czas na serwerach Quake Champions odziany w skórkę “Quakeguy” i dzierżąc oręż, wyglądem przypominający ten z pierwszej części serii, czego krótką prezentację wklejam na filmie niżej. Czekamy na E3!

A wy jak sądzicie? Jest szansa na powrót id Software do oryginalnego Quake’a? Zachęcam do dyskusji czy to w komentarzach pod artykułem, czy na grupie Secret Level na Facebooku.