Niedawno mieliśmy kolejną dyskusję o tzw. crunchu i jego zasadności w branży. Cóż, dzisiejsze wieści raczej nie przysporzą zwolenników tej metody.

W zasadzie trudno by było tutaj wskazać coś konkretnego, co sprawiło, że przyjdzie nam czekać na Cyberpunk 2077 do 10 grudnia, poza tłumaczeniem RED-ów w oświadczeniu. Przede wszystkim bowiem ma chodzić o problem z przygotowaniem łącznie dziewięciu wersji gry (wliczając next-genowe odmiany), a wszystko to przy mało komfortowej pracy zdalnej. Niemniej jednak zaledwie kilka dni temu gra była oznaczona jako „gold” (czyli praktycznie gotowa), więc pytania o poziom komunikacji w zespole są jak najbardziej zasadne. Oto wspomniane oświadczenie:

Na cyberpunkowe tytuły mimo wszystko nie powinniśmy narzekać. Na rynek wchodzi Ghostrunner, który jest wychwalany pod niebiosa przez naprawdę sporą część recenzentów i wydaje się być dopieszczoną wersją Mirror’s Edge, 10 listopada zaś pojawi się jeszcze Observer: System Redux, będący mocno przebudowaną wersją ostateczną nagradzanego tytułu studia Bloober Team, szykowaną na nowe generacje. A przed nami przecież Gamedec. Jak wiemy jednak z niedawnego komunikatu, na grę umiejscowioną w uniwersum stworzonym przez Marcina Przybyłka zaczekamy jednak do przyszłego roku.