Dzięki uprzejmości serwisu GOG.COM mamy dla was trzy kody odblokowujące pełną kolekcję gier z serii Close Combat.
Popularne strategie czasu rzeczywistego autorstwa Slitherine ukazały się właśnie w odświeżonych edycjach. Miłośnicy II wojny światowej odnajdą tutaj swój żywioł, gdyż gry niewiarygodnie wiernie odtwarzają frontowe realia. W skład pakietu wchodzą następujące gry: Close Combat 2: A Bridge Too Far, Close Combat 3: The Russian Front, Close Combat 4: The Battle of the Bulge, Close Combat: Gateway to Caen oraz Close Combat: Panthers in the Fog.
Zadanie konkursowe polega na napisaniu w komentarzach pod tym postem, którą wojenną strategię lubiliście najbardziej i dlaczego? Autorów trzech najciekawszych wypowiedzi nagrodzimy kodami. Konkurs trwa do czwartku 8 lutego do godziny 21:00.
Commandos: Behind Enemy Lines. Chyba jedna z pierwszych takich gier, które oprócz strategii miały fajną grafikę i potrafiły scenariuszowo wyrwać kawałek życia.
Dowódź i Podbijaj! Miałem kontakt praktycznie z każdą odsłoną Command & Conquer i każda potrafiła mnie oczarować w swoim czasie i na swój sposób.
Seria Red Alert. A najbardziej to chyba trzecia część. Ta historia i przerywniki filmowe! Dasha my love!
Nadal uwielbiam grać, jest tam wszystko, miłość, nienawiść, zdrada, godność, honor i Apocalypse Tank:)
Będąc w szkole podstawowej bardzo lubiliśmy z paczką kolegów grać w planszowe gry strategiczne, gdzie jednostki były prezentowane za pomocą żetonów (ulubioną grą była Kreta 41 firmy Dragon).
Ale nie zawsze koledzy (lub ja) mieliśmy czas by grać wspólnie. Wtedy ktoś kto usłyszał o „moich problemach” i braku partnerów do gry pożyczył mi 2 gry komputerowe z serii V for Victory: „V for Victory: D-Day Utah Beach” oraz „V for Victory: Velikiye Luki” – gry „planszowe”, z żetonami reprezentującymi oddziały wojskowe, tylko że na komputer, no i mogłem w nie grać sam (oczywiście gra z kolegami pozostawała priorytetem – jak tylko mieliśmy wspólnie czas). Później ogrywałem wiele strategii na kompa, ale właśnie te 2 gry („V for Victory: D-Day Utah Beach” oraz „V for Victory: Velikiye Luki”) pozostaną moimi ulubionymi, dlatego, że były to pierwsze świetne strategie, w które mogłem grać sam i kiedy chcę 😉
hej, wysłali ci tę nagrodę?
nie; wysłałem maila – zgodnie z tym co Piotr napisał w komentarzu – ale póki co nie otrzymałem żadnej wiadomości ani kodu; rozumiem, że u Ciebie podobnie ?
tak, ok, jeszcze się nie spieszy, po prostu skasowałeś tamten komentarz i myslałem że już masz 😀
1. ja również cierpliwie czekam 😉
2. trochę to dziwne, bo nie kasowałem mojego komentarza, tylko go edytowałem (literówka) – chyba że przypadkowo coś kliknąłem – dzięki za spostrzeżenie – napiszę go jeszcze raz 😉
Close Combat II: A Bridge Too Far.
Dla mnie gra ideał odwzorowanie, realizm, mocno trzymająca w kanwach historycznych zaawansowana a jednak intuicyjna. W dzisiejszych czasach można trochę straszyć grafiką ale kto nie grał polecam z czystym sercem
Seria hearts of iron szcegolnie 3 i no i ta nowa oczywiscie obie z modami. Dlaczego? Za to , że dali graczom praktycznie nieograniczone mozliwosci ingerowania w zasady gry (modowania), a co za tym idzie gry te sa nieustannie ulepszane, poprawiane i rozbudowywane, tworzone sa do nich nowe światy, nowe realia. A przedewszystkim kocham te gry za to, ze jako jedyne odwzorowuja realia 2 wojny światowej, w koncepcji grand strategy, w sposób przystepny dla użytkownika jak i sprzętu! Close combaty tez zanam i lubię 😀
Panzer General 2 – na tyle nieskomplkowana, że każdy pojmie zasady bez wertowania instrukcji i setek statystyk, a zarazem wystarczająco złożona by nie nużyć po jednym scenariuszu.
Centurion: Defender of Rome. Za oprawę, klimat i możliwość starć na taką skalę w 16 bitowych czasach. Słonie, konnica, fanfary po zwycięstwie!!
Za nieskuteczne mediacje, nierówne pojedynki i najsmakowitsze chwile – po boju z przeważającymi siłami wroga.
Centurion!
Commandos 2, bez dwóch zdań. Smutna prawda o tej grze jest taka, że ilekroć w nią ktokolwiek gra, jej bohaterowie umierają, raz po raz, bo o błąd nietrudno, a opracowanie właściwej ścieżki skrytego działania wymaga wielu prób i błędów. Przejście gry bez używania opcji quicksave i quickload graniczy z cudem, a przynajmniej dla mnie leży w strefie marzeń, a mimo to do gry chce się wracać. Nie dość, że pod względem złożoności i różnorodności misji jest to opus magnum całej serii, to jeszcze na każdym kroku, pomimo poważnej tematyki, roi się od sprytnych nawiązań do znanych filmów wojennych jak Szeregowiec Ryan czy Most na Rzece Kwai. Zarówno w tej serii, jak i w całym tym arunku ani wcześniej, ani później nic lepszego się nie pojawiło.
Z wojennych to chyba najbardziej lubiłem pierwszego Red Alerta. Pomijając, że był to mój pierwszy RTS, to nawet grając po latach uwielbiałem jej wątek fabularny (nieskomplikowany ale potafiący rozbawić) i przerywniki filmowe (to naprawdę nie miało znaczenia, że to było kino klasy B). Do tego podobało mi się zróżnicowanie jednostek i dodanie kilku futurystycznych broni (Tesla FTW!). A wisienką na torcie były misje: z możliwością wyboru teatru działań, z zadaniami ciekawszymi niż „zniszcz wszystkich”, misje w budynkach w stylu komandosów. Parę lat później grałem w pierwszego C&C i dopiero wtedy zobaczyłem, jak bardzo ta seria rozwinęła się między tymi dwoma grami. Oczywiście później było jeszcze sporo innych RTSów, ale RA będzie miało zawsze specjalne miejsce w mym sercu.
Moja ulubiona seria strategii wojennych to seria Men of War. Jak żadna inna daje ona możliwość rzeczywistego wcielenia się w pojedynczego żołnierza na polu bitwy. Czy to piechura, czy operatora artylerii, czy kierowcy czołgu. Nie ma nic lepszego niż skierowanie swoich wojaków do ataku na wroga, a następnie przejęcia kontroli nad pojedynczym czołgiem i precyzyjne walenie z odłamkowego po oknach, czy prucie z MG-42 do każdego, kto wychyli swój kaprawy łeb ponad okopy. Możliwość nie tylko samodzielnego poruszania się, ale także celowania bezpośrednio z działa czołgu lub ręczne nakierowanie ognia z katiuszy jest po prostu świetną zabawą, której w zasadize nie oferuje żadna inna seria.
Do tego dochodzi jeszcze jeden szczegół – pojazdy w tej grze nie mają pasków zdrowia! Każdy pojazd ma różne strefy uszkodzeń, dzięki czemu nie musimy całkowicie zniszczyć wrogiego czołgu – czasami do pełni szczęścia wystarczy umiejętnie podożona mina lub rzucony przeciwpancerny i zerwanie gąsienicy. Taki czołg nie będzie mógł dalej jechać, ale może nadal prowadzić ostrzał. Z kolei unieruchomienie wieży powoduje, że czołg nadal może strzelać, ale żeby celować, musi obracać całym pojazdem, nie samą wieżą, co z kolei może odsłonić jego mniej chronione części pancerza.
A jak się uda, to można taki pojazd wroga przejąć, naprawić i użyć go jako swojego.
Po prostu miodzio!
Commandos: Behind Enemy Lines.
Za trudną, ale satysfakcjonującą rozrywkę oraz za to, że można było poczuć się jak Clint Eastwood w „Tylko dla orłów” (dosłownie, bo jedna z misji jest jakby żywcem wyjęta z filmu). Do dzisiaj (a grałem w nią ostatni raz z piętnaście lat temu) potrafię wymienić z pamięci słowa, które narrator wymawia w intro, a także odzywki poszczególnych bohaterów. A nawet przywołać dreszczyk emocji, który pojawiał się, gdy niemiecki wartownik dostrzegł ślady mojego komandosa na śniegu. To chyba najlepiej świadczy o tym, jak bardzo ta gra zakorzeniła się w głowie.
Shogun: Total War
Przerobiłem prawie wszystkie odsłony cyklu Total War, ale premierowemu Shogunowi z 2000 r. poświęciłem najwięcej czasu i potu. To była rewolucja dla graczy – strategia turowa na mapie ogólnej, przypominająca grę planszową z charakterystycznymi odgłosami stawianych pionów i jednocześnie strategia czasu rzeczywistego w trakcie masowych, monumentalnych bitew. W porównaniu z Shogun 2 z 2011 r. bitwy wyglądały co prawda dość siermiężnie, ale dla ówczesnych kart graficznych i procesorów były niemałym wyzwaniem. Poza tym niezapomniana klimatyczna muzyka, filmiki ilustrujące działania agentów a także wspaniała polonizacja z wykorzystaniem japońskiego akcentowania i składni. Mimo, że w każdej wolnej chwili obrabiam nowe gry Total War, to mam na Steam do dziś działającego pierwszego Shoguna i ciągle nie waham się go używać.
Moją ulubioną strategią wojenną jest Original War. Akcja została osadzona w okresie XXI-wiecznej Zimnej wojny, którą wywołuje kryzys energetyczny. Amerykanie odkrywają na Syberii tajemniczy pierwiastek, który jest wymarzonym źródłem energii. Posiadają również wehikuł czasu stworzony przez obcą cywilizację. Postanawiają przenieść się w odległą przeszłość, do czasów prehistorycznych, żeby zgromadzić zasoby pierwiastka na Alasce, co umożliwiłoby Amerykanom w przyszłości zdominować świat.
Jest to gra czasu rzeczywistego, w której dysponuje się ograniczoną liczbą jednostek i zasobów. Każdy żołnierz ma imię, własne statystyki, umiejętności i przechodzi do kolejnych misji. Dzięki temu każda jednostka jest na wagę złota. Bardzo ciekawe jest rozwiązanie zwiększania zasobów ludzkich – rzadko można sprowadzić ludzi z przyszłości, więc odpowiednio przeszkoleni nakłaniają do współpracy człekokształtnych humanoidów, swoich praprzodków. Na początku zajmują się tylko zbieraniem podstawowych zasobów ale z czasem mogą nauczyć się nawet obsługi prostych maszyn i broni.
Original War ma już 18 lat ale wciąż dostarcza nowych wrażeń. Po pierwsze oferuje dwie duże kampanie – amerykańska oraz rosyjską – prezentujące bardzo ciekawą fabułę, w których misje są zróżnicowane i dobrze wyważone pod względem poziomu trudności. Po drugie istnieje wiele misji skirmishowych. Po trzecie modderzy wciąż tworzą nowe tryby oraz nowe mapy do gry. Gra działa na Steam nawet na Windows 10 i jest bardzo oryginalna, nawet w porównaniu ze współczesnymi grami.
Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie. Nagrody otrzymują zipperblog, Piotr Słowiński i sagittarius_PL. Zwycięzców proszę o kontakt mailowy ([email protected]) celem odbioru nagród 🙂
Dziękuję! 🙂 wysłałem maila z adresu k*****[email protected]
(wstawiłem gwiazdki w celu ochrony przed spambotami)
Dziękuję za ten konkurs (i za nagrodę ;-)). Przede mną nie jedna nieprzespana noc (części 2-4 chętnie sobie przypomnę, a w dwie ostatnie nie miałem okazji grać, więc tym bardziej cieszę się z wygranej.
P.S. Mail wysłany z adresu t*****[email protected]