Mocno, ale to mocno musiałem się przekonywać i zastanawiać, czy chcę zagrać w ARKTIKA.1. Pomimo nawet tego, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że oto jest hit, oto jest prawdziwe AAA dla rzeczywistości wirtualnej. Bo w końcu do czynienia mamy z tytułem studia najwyższych lotów, które wie co to klimat, solidny FPSowy gameplay i pierwszej klasy, fabularne mięcho. Chodzi o 4A Games, studio odpowiedzialne za serię Metro. W moim mniemaniu serii, której każda część to prawdziwe perły współczesnych gier (jak i książek) „postapo”.

Zimna, brudna i piękna…

Co od razu rzuca się w oczy, to oprawa graficzna, co logiczne z racji tego iż używa ona najnowszej wersji autorskiego silnika 4A. ARKTIKA.1 jest przepięknym, wizualnie dopieszczonym do granic możliwości tytułem, bijącym pod tym względem nawet imho najładniejszy do tej pory VRowy tytuł, tj. Robinson: The Journey. Sekwencja wprowadzająca to w porównaniu do większości stworzonych pod VR gier wyznacznik poziomu, poziom dialogów, ich jakość, animacje, wszystko to mówi nam czy wręcz krzyczy „doświadczenie, sznyt, praca”. Przyjemnie się na to patrzy, jeszcze lepiej doświadcza od wewnątrz, w rzeczywistości wirtualnej.

Im dalej, tym mocniej widać też wizualny spadek ojców Metro, te ciasne, klaustrofobiczne korytarze z przebijającym się gdzieniegdzie światłem, korytarze, klimatyczne gruzowiska. Patrząc na to od razu przychodzi na myśl jak genialną była by możliwość zwiedzenia Polis, Rygi i całej reszty ścieżek przygód Artioma.

No więc jak wypada sam gameplay? Strzelanie daje bardzo dużo satysfakcji, broń jest bardzo „wyczuwalna”, każdy spluwa jaką dostaniemy bądź stworzymy ma swój unikalny feel jak i potęgujące wrażenia wibracje z riftowych kontrolerów ruchowych. Każdą z broni można też modyfikować, to dodając do niej różne modyfikacje, to po prostu ulepszając szybkostrzelność czy pojemność magazynka. Strzela się przyjemnie, ale czy to samo można powiedzieć o całości?

…jałowa pustka.

Niestety nie, nie można. To jeden z najpiękniejszych tytułów pod VR, jakie widziałem, z lokacjami dopieszczonymi jak żaden i co z tego skoro nie możemy ich nawet zwiedzić. Straszliwe słowo, które prześladuje mnie przy praktycznie każdej większej premierze gier pod VR… teleportacja. Do tego brak możliwości zmiany opcji, brak jakichkolwiek w zasadzie opcji poza graficznymi „low, medium, high”. Każdy poziom to szereg predefiniowanych miejsc w które możemy się teleportować, nie możemy niczego zwiedzić, nie możemy podejść by nacieszyć się szczegółami, uczestniczyć w wymianie ognia ze strafe’owaniem jak np. w Serious Sam 3 VR. Cały gameplay Arktiki zamyka się w postrzelaj, teleportuj się, użyj wajchy albo wklep kod.

Niestety to nic świeżego, to po prostu kolejny „wave shooter” ubrany w ładniejsze ciuszki. Powściągliwość dewelopera i możliwe że strach przed częścią klientów która ma problem z nudnościami przy tradycyjnym sposobie przemieszczania bardzo mocno, w moim mniemaniu zepsuł odbiór tego tytułu. Jedną z kardynalnych cech, która sprzedaję rzeczywistość wirtualną, tj. odczuwanie, przebywanie i podziwianie świata ograniczono do minimum.

O Arktice raczej szybko zapomnę… a póki co wracam do grania w Serious Sama i czekam na VRową wersję FTL, czyli From Other Suns.