Oto przykład, jak w internetach kręci się gównoburzę o coś, o czym się nie ma pojęcia.

W detale jak to, że prawo niemieckie odnosi się do symboli nazistowskich, nie mam ochoty wnikać, ale jest tak, że dwie ósemki nie mogą być obok siebie, jeśli jednoznacznie nie świadczą o tym, że są zwykłą liczbą (tak więc pokój 88 może być problemem ale już ilość amunicji nie, a znajdźka o numerze 88 musi być częścią całego ciągu). Zasadność tych przepisów może być interpretowana różnie i może rzeczywiście bez sensu, ale nie o tym mowa. Najważniejsze jest to że KAŻDA gra podlega takim restrykcjom. Także Wolfenstein 2: The New Colossus. Gra, którą wydaliśmy, jest odmienna o tyle od innych że w całości dotyczy nazistowskich Niemczech w jakiejś tam alternatywnej rzeczywistości, więc jest tego od groma, co widać w przypadku Adolfa i pewnie miliona innych detali, ale proszę mi wierzyć – dotyczy też innych gier (googlowanie nie boli). W Polsce też jest zakaz propagowania symboli nazistowskich, tylko interpretacja przepisu jest inna (u nas swastyka to znak słońca, prawda?), za Odrą się nie certolą – nie ma być żadnych odnośników i tyle. Cenzura w Niemczech jest bardzo ostra i nie dotyczy tylko symboli nazistowskich ale także krwi i w ogólności przemocy. No i dotyczy głównie gier, jako że te (czy gamedevowi się podoba czy nie) postrzegane są jako zabawka, a nie dzieło sztuki – w filmach już tak ostro nie ma.

Przeskakiwanie z „w Niemczech jest silna cenzura” do „Niemcy wybielają” jest silnym nadużyciem, raczej wynikiem uprzedzeń oraz zerowej znajomości tematu. I tutaj mamy #wykop szerzący rak kontent (a raczej jego użytkownicy), gdzie lwia część łyka jak pelikany i w komentarzach się oburza, jacy ci Niemcy źli i paskudni i zakłamujący historię. Niestety w internetach tak jest, że dominuje postprawda i krzykacze. Trochę smuteczek, że z dobrej gry robi się taki cyrk.

* Autor pracuje w firmie Machinegames, która jest producentem Wolfenstein II: The New Colossus. Wyrażone tu poglądy są jego prywatnymi.