Skasowana kampania, tworzenie battle royale 9 miesięcy przed premierą i nieustanny crunch w raporcie serwisu Kotaku.

Na tym etapie o raportach na temat crunchu i ciężkich warunków pracy w branży można już chyba tylko myśleć na zasadzie „o, kolejny”. Jason Schreier, twórca doniesień na temat BioWare i Rockstar Games przygotował właśnie kolejny materiał na ten temat, tym razem dotyczący pracowników Treyarch, jednego ze studiów pracujących cyklicznie nad serią Call of Duty i twórców najnowszej odsłony, Black Ops 4. I choć w wielu miejscach tekst powtarza to, co czytaliśmy na temat innych dużych studiów, opisując między innymi olbrzymie ilości nadgodzin wymagające pracy w weekendy i trwające przez wiele miesięcy, w najnowszej publikacji rzucają się w oczy dwa tematy, które są charakterystyczne dla Treyarch: traktowanie testerów i problemy z drastycznie zmieniającą się koncepcją Black Ops 4.

Artykuł przedstawia dość przykre szczegóły na temat pracy testerów w studiu. Jako podwykonawcy zatrudniani przez zewnętrzną firmę, Volt, są oni z uprzedzeniem instruowani, by nie rozmawiać z developerami z Treyarch, nie przysługują im bonusy za sukcesy produkcji (Black Ops 4 ustanowiło nowy rekord sprzedaży w dniu premiery dla całego Activision, pokonując tym samym Destiny 2), nie są zapraszani na firmowe imprezy, a z darmowego cateringu mogą korzystać godzinę po developerach albo wcale. Pracownicy nocnej zmiany (w okresach intensywnej pracy testarzy pracują nawet po 12 godzin dziennie, efektywnie w dwuzmianowym systemie dział kontroli jakości ma więc całodobowe obłożenie) musieli przez wiele miesięcy prosić o to, by w momencie wyjścia głównego zespołu twórców z budynku nie wyłączano klimatyzacji. Zespół testarach nie jest też informowany o planach i zmianach w studiu do ostatniej chwili – informację o tym, że Treyarch będzie odpowiedzialne za przyszłoroczną odsłonę Call of Duty dział obsługi jakości otrzymał z mediów branżowych. Rozmawiając o warunkach zatrudnienia Schreier usłyszał też od niektórych ze swoich informatorów, że pensje w studiu są tak niskie, że bez nadgodzin pracownicy nie zawsze są w stanie związać koniec z końcem w Los Angeles i muszą brać dodatkową pracę.

Historia samego Black Ops 4 też nie prezentuje się zbyt ciekawie – to druga z kolei gra Treyarch, w której oryginalny pomysł na kampanię został zmieniony na dość późnym etapie produkcji, wymuszając mnóstwo dodatkowej pracy. Black Ops 3 zrezygnowało dość późno z kampanii w otwartym świecie, podczas gdy w Black Ops 4 oryginalna wizja kampanii zakładała, że gracze będą należeć do dwuosobowego zespołu mierzącego się z drugim takim samym oddziałem (miała być też opcja grania kompletnie samodzielnie, gdzie zarówno towarzysz gracza, jak i główni przeciwnicy sterowani byliby przez SI) w walcząc w szeregu misji, w których obie strony miałyby sprzeczne cele i dążenia. Pomysł był ponoć bardzo pozytywnie postrzegany przez wszystkich, włącznie z kierownictwem, aż do przerwy świątecznej na koniec 2017, a potem, na początku 2018 pojawiła się informacja, że po kiepskim odbiorze przez testerów, cały moduł kampanii zostaje skasowany. Nie mając czasu na stworzenie nowej kampanii od zera, Treyarch zdecydowało się wykorzystać część wyprodukowanych już assetów i zbudować w oparciu o nie tryb battle royale – Blackout – przechodząc w tryb nieustającego crunchu – pracy po około 70 godzin tygodniowo, by dostarczyć tryb na czas. Dodatkowym utrudnieniem było przesunięcie premiery o miesiąc, gdy Rockstar zapowiedziało, że Red Dead Redemption 2 ukaże się w październiku a nie na wiosnę 2018 – Black Ops 4 oryginalnie miało ukazać się w listopadzie, ale Activision stwierdziło, że musi wydać swoją grę przed wielkim tytułem Rockstara.

W odpowiedzi na artykuł Schreiera studio wysłało do pracowników wewnętrzny e-mail, w którym podkreśliło, że zamierza przyjrzeć się istniejącej sytuacji i wprowadzić zmiany – całość wiadomości zawarto na końcu artykułu Kotaku, do którego linkujemy w pierwszym akapicie. Czy deklaracja ta pociągnie za sobą konkretne zmiany? Nie dowiemy się raczej prędko.