Muszę się do czegoś przyznać – kiedy większość z zadeklarowanych graczy i użytkowników komputerów przesiadała się hurtem na PC (zazwyczaj od 386DX w górę, bo mniej więcej wtedy, razem z Doomem klony IBM PC stały się w miarę użyteczne dla graczy) – ja twardo pozostawałem przy Amigach – wykorzystując maszyny Commodore’a do pracy, rozrywki, hobby.
Przez co niewątpliwie pominąłem złotą epokę obrastających w scalaki i karty rozszerzeń maszyn. Teraz miałem okazję przetestować na sobie technologię XT. Tą dziwaczną maszynerię, którą do tej pory kojarzyłem wyłącznie z ponurej, przerośniętej, szumiącej maszynerii, bodajże z bursztynowym monitorem, która w jednej z redakcji (gdzie niegdyś pracowałem) służyła jedynie do zbierania przekonwertowanych z Amig tekstów i ostatecznych poprawek. Nigdy nie kojarzyłem tego biurowego XT z rozrywką, bo przecież jak można bawić się w monochromatycznych barwach, w tle słysząc jedynie pobrzękiwania pokładowego brzęczyka… (co stoi w jawnej sprzeczności z setkami godzin spędzanych przed ekranem ZX Spectrum 48K, ale co tam).
Okazją to przyjrzenia się monochromatycznej rozrywce na „ikściaku” była impulsowa decyzja podjęta podczas tegorocznego Pixel Heaven. Upraszczając całą historię do jednego zdania – wróciłem do domu ze Schneiderem Euro PC, bursztynowym monitorem i masą oczekiwań. Pierwszym zderzeniem z antyczną technologią XT było pojękiwanie brzęczyka, spowodowane brakiem baterii podtrzymującej zapisane w pamięci ustawienia BIOS-u. Euro PC bywa pod tym względem wyjątkowo uciążliwy, bo głośnym sygnałem oznajmia wszystkie (niewybaczalne) błędy w konfiguracji – od źle dobranych parametrów stacji dyskietek (wbudowanej 3,5” 720 KB i zewnętrznej 360 KB), po takie detale jak częstotliwość zegara taktującego procesor 8088, podpięty (opcjonalny) dysk twardy oraz urządzenia bootujące, konfiguracja wyświetlacza itp. Odradzam uruchamianie takiego Euro PC z zanikami podtrzymywania pamięci w środku nocy, bo może obudzić z głębokiego snu każdego.
Pomijając pierwsze, głośne zetknięcie z XT (z którego trzeba było wybrnąć tajemną kombinacją Ctrl+Alt+ESC) oraz konieczność grzebania wśród niemieckojęzycznych opcji konfiguracyjnych – dalej właściwie powinno pójść już z górki – maszyna ożyła, próbowała nawet odczytać dyskietkę, obraz w bursztynowych barwach był równie wyrazisty, jak na tych czarno-białych monitorkach do Atari ST/STE (co nie migotały tak jak Amigi w interlace). Jednak wspinanie się na schody dopiero się rozpoczęło. Zdobycie oprogramowania do tak specyficznej, oldschoolowej maszyny oznacza przedzierania się wyszukiwarka przez egzotyczne fora dyskusyjne. Co przypomina grę detektywistyczną w stylu Borkowego PDZWT – niby w nic nie gramy, ale prowadzimy całkiem intensywne śledztwo, rozpisane na kilkaset pracowicie analizowanych wyników wyszukiwania. Mój cel był jasny – odnaleźć i uruchomić jakąkolwiek grę, która na XT z Herculesem da się poznać z bliska. Jednak każde znalezisko powodowało jedynie kolejne problemy. Samo zdobycie PC-DOS 3.3 wymagało założenia konta na pewnym forum oraz nagrania na cudem odnalezioną dyskietkę 720 KB obrazu IMG za pośrednictwem przygodnie odnalezionego narzędzia przeznaczonego do otwierania i zapisywania obrazów tego typu. Dla uściślenia – wszystko to wymagało najpierw odszukania sprawnego PC ze stacja dyskietek i Windows XP na pokładzie oraz doszukania się metody formatowania dyskietek DD na systemie, który oficjalnie już nie wspiera formatu 720 KB.
Pozyskanie sprawnej dyskietki z PC-DOS 3.3 było ledwie etapem pośrednim, który skłonił leciwego Schneidera Euro PC do uruchomienia się poza etap beepającego beeperem BIOS-u. Drugą kwestią był odnaleziony obraz dyskietki z grami w monochromie. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, iż obraz dyskietki zapisano w zupełnie innym formacie niż ten od PC-DOS. Tym oto sposobem śledztwo związane z uruchamianiem gier na „ikściaku” omal nie utknęło w martwym punkcie, którego nowym słowem kluczowym było: „VGA-Copy”.
Schneider Euro PC, zgodnie ze swoim pochodzeniem i rynkiem, na którym osiągną względną popularność, przywiązał się do Niemców – nie jest więc szczególnym zaskoczeniem, że wśród stosowanych do zapisywania obrazów dyskietek popularny był niemiecki VGA-Copy – narzędzie, które umożliwiało tworzenie kopii bezpieczeństwa dyskietek w formie obrazu, jak również operowało na nietypowych dla PC pojemnościach. Problem z zapisaniem obrazu dyskietki (niegdyś stworzonego w VGA-Copy) sprowadzał się więc do uruchomienia wspomnianego w tym tekście PC z Windows XP z dyskietki z MS-DOS 5.x (na którym VGA-Copy jeszcze działa), przygotowanej w taki sposób, by zmieścić na niej jednocześnie rzeczone VGA-Copy oraz obraz dyskietki do nagrania (MS-DOS 5.x nie chciał dostrzec dysku C:\). Po kilku próbach uzyskałem potrzebną dyskietkę 720 KB, zawierającą gotowe do uruchomienia gry wprost z nośnika. Okazała się ona jednak niebootowalna, co wymusiło na świeżo upieczonym posiadaczy XT jeszcze jedną złożoną operację – usunięcie z nośnika z PC-DOS 3.3 większości zbędnych plików po to, by na jednej dyskietce 720 KB upchnąć jeszcze gry.
Ostatecznie stałem się posiadaczem dyskietki 3,5” 720 KB z której Schneider Euro PC bootuje PC-DOS 3.3 i po wpisaniu dwóch poleceń da się zagrać w Blockout. Praca z XT przypomina przygodówkę śledczą z dużą liczbą zwrotów akcji…
PS Dalej twierdzę, że życie z ZX Spectrum, C64 i Amigami jest znacznie prostsze niż okiełznanie PC-XT.