…dziś pracuje dokładnie według tego samego schematu, co trzy dekady temu: sam sobie jest autorem gry, wydawcą i dystrybutorem. I sam sobie pisze recenzje.
Tak naprawdę, cofając się o 33 lata, ktoś Marcina Borkowskiego ubiegł w dystrybucji Puszki Pandory, która w niezbyt oryginalnej formie została (brutalnie rzecz ujmując) rozpuszczona w drugim obiegu, na tzw. giełdach komputerowych (w tym nomen, omen, Giełdzie Bajtka). Nikt wtedy nie docenił nakładu pracy włożonego w wydrukowanie i powielenie okładki, nagranie Puszki Pandory na taśmę, opakowanie tego wszystkiego w pudełko (od kasety magnetofonowej), nie mówiąc już o całej pracy związanej z napisaniem i przetestowaniem Puszki Pandory. Dziś oryginalne egzemplarze gry pewnie składowane są gdzieś bezpiecznie w sejfach kolekcjonerów.
Pachnący Falloutem tytuł tego wpisu nie jest bezasadny. Jak pewnie się orientujecie, od pewnego czasu po Pixel Heaven poniewierają się zagubione w trawie pendrive’y, czyli (używając stosownego akronimu): PDZWT (wciąż nie wiem od czego jest D). W skrócie: to forma gry, bez gry, o której autor sam opowiada tak:
„To nie jest gra, ale do tej kategorii jest najbliżej. To jest zagadka (?) kryminalna (?), do rozwiązania (?) której potrzebny jest komputer. Te znaki zapytania nie są przypadkowe – każda próba klasyfikowania PDZWT narzuca pewien sposób myślenia, który może się okazać ślepym tropem. Jest sobie zgubiony pendrive*, na nim jakieś rzeczy – może coś z nich wynika, może czegoś uda się dowiedzieć o właścicielu/właścicielce, może nie. Każdy w miarę sprawny użytkownik komputera powinien dać radę rozgryźć przynajmniej część informacji, a większość niezbędnych narzędzi każdy ma na dysku, czasem nawet o tym nie wiedząc.”
*nie ma wirusów, co potwierdzają Windows Defender i Avast, to nie jest żaden USB killer ani inne świństwo
Według opowieści Borka w chaosie danych upchniętych na tym pendrivie da się odszukać smakowite kąski. PDZWT był opisywany w Pixelu 10/2018, ma też swój profil na Facebooku.
A pretekstem do napisania tej notki jest to, że Borek (himself) sprzedaje właśnie kilkanaście sztuk Pendrive’ów znalezionych w trawie za niecałe 50 zł sztuka. Swoją drogą, ciekawe czy zimą też w komplecie jest zielona trawa…
PS Duży dystrybutor gier miałby niezłą zagadkę przy masowej produkcji PDZWT (z obowiązkową trawą)… oraz podczas tworzenia wersji cyfrowej. Nie wspominając o DLC.