Dostępną za walutę premium.
Problem monetyzacji gier był potwornie głośny w 2017 roku i choć w 2018 widzieliśmy pojedyncze przebłyski lootboksowego kryzysu, takie jak zapowiedź, że w celu pełnego rozwinięcia postaci w Devil May Cry 5 będziemy musieli zapłacić, wydawało się, że wydawcy znacząco spuścili z tonu. Pojawił się też nowy trend – wprowadzanie mikropłatności po tym, jak prasa opublikuje już swoje recenzje produktu, by na ocenę nie rzutowały ich ceny i skala ograniczeń, jakie wprowadzają. Activision, mimo bardzo wysokiej sprzedaży Destiny 2 zapowiedziało swoim akcjonariuszom, że wyniki finansowe gry nie są zadowalające i ilość mikrotransakcji zostanie podniesiona. Póki co miało to miejsce w Call of Duty: Black Ops IV.
Najnowsza odsłona serii militarnych strzelanek ma przepustkę sezonową (z której wycofuje się większość innych firm), battle pass (limitowaną czasowo przepustkę z nagrodami do odblokowania) oraz klasyczne mikropłatności. Najnowszą z nich jest personalizacja celownika w postaci… czerwonej kropki na ekranie. Kosztuje ona 50 punktów CoD, czyli ćwiartkę tego, co można kupić za 3 dolary (czyli absolutne minimum, jakie gracz musi wydać), jednak sam fakt dodawania odpłatnej opcji personalizacji, która dotychczas dostępna była w menu ustawień (albo konfiguracji broni) jest dość dziwną praktyką. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie ona powtarzana.