Serwis Geekologie uprzedził mnie, dobierając prawie taki sam tytuł, jakiego chciałem pierwotnie użyć dla opisania tego skromnego wpisu. Nie napiszę więc, że The End is Near i nie będę snuł wizji katastrofy wywołanej przez jednego, w miarę samodzielnego robota. Ani przez całą armię sterowaną przez wojskową SI (to już było w jakimś filmie z Arnoldem).
O robocie Boston Dynamics poruszającym się na zmianę na nogach i kółkach wszyscy już wiedzą, więc nie będę odkurzał sucharów. Niech Amerykanie szykują swoje bojowe maszyny bo właśnie nadchodzi z odległego wschodu inteligentny konkurent. ANYmal z Zurychu potrafi przywołać sobie windę i wsiąść do środka. Przynajmniej tyle widać na załączonym obrazku. Jeszcze bardziej imponujące są jego stawy i sposób funkcjonowania w otaczającej go rzeczywistości.
A teraz spróbujmy nieco odczarować rzeczywistość. Nie, nie będę dociekał co ANYmal Robi Sam W Windzie. Uważni widzowie dostrzegą pewnie na filmie znacznik w postaci kodu QR. W ten właśnie sposób ANYmal odnajduje przycisk przyzywania windy. Wyobraźmy sobie teraz wpuszczenie tej maszynki do naprawdę wrogiego środowiska, wiecie: syf na klatce, QR kod pomazany sprayem w logo jakiejś trzecioligowej drużyny… Powiedzmy, że maszyna zdałaby test, ale… no właśnie, jest weekend, winda właśnie się popsuła, można by teoretycznie wspinać się po schodach na 10 piętro, ale z prostej kalkulacji wychodzi, że energii w akumulatorze zabraknie (fabryka dała baterie na 2 godziny, ale po drodze można jeszcze zgubić się w plątaninie korytarzy, albo potknąć o pozostałości wczorajszej imprezy). I na nic sensory, kamery, SI i inne bajery. Powiedzmy, że ANYmal zostałby wykorzystany w roli kuriera, dowożącego pod drzwi mieszkania zamówiony towar. Biorąc pod uwagę gęstość występowania w naszym pięknym kraju przybytków z napojami wyskokowymi, pewnie najczęściej przywoziłby piwo i inne trunki. No i teraz dochodzimy do clue sprawy. Jeśli ANYmal miałby docierać na miejsce, we wrogim środowisku, z pożądanym przez lokalnych rzezimieszków towarem, to ja bym poluzował trochę prawa Asimova i uzbroił go choćby w paralizator. Jeszcze smutniej mi się robi, kiedy spoglądam na lasy okalające duże miasta. Wpuszczenie w takie środowisko mechanicznego gońca skończyłoby się połamaniem delikatnych stóp na rozpościerających się wokół dywanach z potłuczonego szkła. Szanujmy roboty, bo któregoś dnia będzie ich wokół nas pełno.
Wystarczająco przerażeni wizją wszędobylskich robotów? Proponuje na deser odwiedzić Ghost Robotics. Czas na mnie, właśnie znalazłem w internetrach Legend of Zelda Hylian Crest Yoga Pants oraz Printed Ocarina of Time Fit and Flare Dress. Na dziś chyba wystarczy tego całego internetu.
Skoro już o bajkach robotów tu mowa, to jak nic przypominiało mi się opowiadanie z tejże książki. A to dlatego, że wyobrażam sobie jak bardzo konstruktorzy owych robotów mogliby się starać udowodnić, że one jednak zrobią wszystko. Opowiadanie to nazywa się „Wielkie lanie”. Polecam, 10 minut.