Podczas targów CES w styczniu 1985 roku doszło do starcia Atari z Commodore. Leciały iskry, ponieważ kontekst tej konfrontacji był zupełnie oczywisty: wypchnięty z Commodore Jack Tramiel powrócił po roku przygotowań, żeby wymieść z rynku znienawidzonego wroga, a przy okazji dołożyć Macintoshowi. 

Okładka branżowego tygodnika InfoWorld z końca stycznia grzmiała: „Atari ujawnia swojego Jackintosha”! Opinie specjalistów o Atari ST były jednak mało przychylne. Ktoś powiedział, że to Macintosh dla ubogich, stwierdzano, że jakość wyświetlania obrazu jest gorsza niż u Apple. Nawet główny dowodzący Electronic Arts Trip Hawkins wyrażał pewien sceptycyzm, twierdząc, że potrzeba co najmniej pół roku, żeby można było cokolwiek powiedzieć o nowym komputerze. Równocześnie Atari zaprezentowało kilka innych modeli. Dla nas zwłaszcza ciekawe jest to, że wtedy po raz pierwszy publiczność ujrzała Atari 65XE, które jeszcze pod koniec tego samego roku zaczęto eksportować za żelazną kurtynę.

Tymczasem jednak na targach w Las Vegas zjawiło się również Commodore, dyszące chęcią zduszenia w zarodku Tramielowych popisów. Amigi jeszcze wówczas nie pokazano, ale wiedziano, że powstaje. Premierę ze stycznia przełożono na czerwcową edycję CES. Wiceszef sprzedaży Commodore Frank Leonardi dodawał ze swadą: „Podobnie jak w branży winiarskiej, nie przedstawiamy jej [Amigi] przed czasem”.

W tej historii zainteresowali mnie nie Tramiel ani mózg Commodore Irving Gould, lecz pojawiający się w artykule człowiek nazywający się Adam Chowaniec. Zacząłem o nim czytać i utonąłem w ciekawej historii. Oto na CES przybył jako wiceprezes od spraw technologii Commodore. Do firmy dołączył w 1983 roku, tuż przed odejściem Tramiela. Zaraz potem w West Chester pojawiło się wielkie potrzebowano na nowych ludzi, ponieważ stare kadry wyprowadzane były prosto do Sunnyvale, do nowej kwatery Atari. Rolą Chowańca podczas targów było promowanie nowego produktu, laptopa określanego jako Commodore LCD ze względu na nowatorski wyświetlacz. Chowaniec podkreślał, że aktualnie nie ma pod tym względem konkurencji w branży i że wyświetlacz pozwala na patrzenie na niego pod różnymi kątami. Maszyna miała kosztować 500 dolarów, miała wbudowany modem, co więcej – była kompatybilna z C64, co pozwoliłoby na granie w setki gier!

Powstał tylko jeden problem: Commodore LCD nigdy się nie ukazało, podobnie jak kilka innych prototypów firmy z West Chester. Zdarzały się jednak takie, które ujrzały światło dnia, na przykład Amiga. Chowaniec mocno zaangażował się w przygotowanie tego komputera, co po latach wspominał w wywiadzie dla Computerworlda. Był 25 lipca 1985 roku w Lincoln Center podczas inauguracji Amigi, ale rok później odszedł, zostając dyrektorem generalnym w CALMOS Systems. Właściwie w tym momencie zniknął z branży komputerów, ale zajrzenie do jego życiorysu pokazało, że najważniejsze rzeczy robił po 1976 roku, gdy zaczął pracę w Bell Northern Research nad podstawami technologii hi-tech. Muzeum historii komputerów w Mountain View w Dolinie Krzemowej uznaje go za jednego z ojców założycieli współczesnego świata maszyn cyfrowych.

Adam Chowaniec był synem polskiego inżyniera zesłanego na Syberię po wrześniu 1939 roku. Udało mu się przetrwać wojnę. Prawdopodobnie – tutaj nie mam konkretnych informacji, ale znając historię, inna ewentualność raczej nie istnieje – dzięki układowi Sikorski-Majski został zwolniony z łagru i wraz z armią Andersa trafił zapewne na Bliski Wschód, a potem do Anglii. Syn urodził mu się w 1950 roku już w Leeds. Adam upodobał sobie Kanadę i tam przez większą część dorosłego życia mieszkał i pracował. Jak wiadomo, Commodore mieściło się w stanie Pensylwania blisko granicy, nie musiał się więc daleko przenosić.

Zmarł w 2015 roku. Do dziś funkcjonuje Adam Chowaniec Memorial Fund for Global Entrepreneurship wspierający biznesowe inicjatywy. Zresztą Kanada uznaje go za człowieka, który w ogromnym stopniu przyczynił się do rozwoju przemysłu hi-tech w tym kraju.