Call of Duty: Black Ops 4 nie zarabia na siebie dostatecznie dużo?

Black Ops 4 było sprzedażowym hitem, dowodem na to, że nie potrzebujemy kampanii dla pojedynczego gracza w i tak głównie sieciowej strzelance. Tryb Blackout był w stanie zaoferować coś fajnego w i tak przesyconym gatunku battle royale. Dziennikarze byli zadowoleni, wystawiali najnowszemu Call of Duty bardzo wysokie noty, a gdy skończyli, Activision wprowadziło mikropłatności tak, by ciężko je było uwzględnić w recenzjach. Trudno się zresztą dziwić, bo firma sięgnęła po chyba wszystkie znane metody monetyzacji: przepustki sezonowe (te akurat ogłoszono z wyprzedzeniem), przepustki bitewne oraz sprzedaż pojedynczych przedmiotów.

Jakiś czas temu dostaliśmy możliwość kupienia w okazyjnej cenie czerwonego celownika (wiecie, takiego, jaki możemy zazwyczaj ustawić w menu opcji). Teraz, za 200 złota (jakieś 10 złotych?) możemy sprawić sobie celownik-uśmieszek, żeby z radością przesłaniał nam cele. W 2017 bawiliśmy się ze skrzynkową ruletką. Ten aspekt monetyzacji trafił pod ostrzał prawodawców, dobrze więc wiedzieć, że firmy JAKOŚ sobie radzą ze znajdywaniem metod zarabiania na grach, za które płacimy im z góry ponad dwieście złotych.