Z każdej strony słychać o kłopotach Google Stadia. Niezbyt powalające gry na otwarcie, problemy techniczne, rzekomo słaba sprzedaż. Do tego liczba ściągniętych wersji aplikacji do obsługi Stadia też nie wygląda powalająco. Jak się okazuje to może być ważna informacja!
Przyznam się – osobiście nie byłem szczególnie zainteresowany takim gadżetem jak Google Stadia. Jasne, że premiera tego sprzętu to ważne wydarzenie w growym światku, choćby z powodu tego, że mamy do czynienia z graniem czysto streamingowym. Moim zdaniem jednak dla posiadacza którejś z „głównych” konsol (Switch, PS4, Xbox One) czy PC po prostu nie jest potrzebna. Oczywiście są tacy, którzy lubią zbierać hardware i chwała im za to. Dla niektórych Stadia może być „głównym” sprzętem do grania, albo po prostu jednym z wielu. To co mnie osobiście pokonało to lista gier w jakie na początek będzie można zagrać na tym ustrojstwie. Co prawda mamy jeden exclusive – Gylt – ale ten też specjalnie mnie nie powalił z tego co mogłem zaobserwować. Chyba specjalnie się nie pomyliłem, bo recenzje i oceny użytkowników wskazują na to, że Stadia to kłębek problemów.
Do tego co jakiś czas słyszało się plotki o słabej sprzedaży. Coś może być na rzeczy – teraz wiemy, że aplikację Google Stadia ściągnięto 175 tysięcy razy. Dlaczego to ważne? To proste – aktualnie bez tej aplikacji obsługa konsoli nie jest możliwa. Aplikacja jest wymagana by streamować gry oraz je kupować. 90% ściągnięć to Android (co nie dziwi bo streamowanie nie jest dostępne na iOS) a 41% pochodzi z USA. To wszystko dość istotne bo wskazuje w przybliżeniu na pewien rząd wielkości, gdy mówimy o liczbie użytkowników nowego sprzętu Google. To oczywiście tylko spekulacja i osobiście jestem ciekaw jakie liczby padną w oficjalnym komunikacie Google ale warto mieć to na uwadze.
Poniżej całkiem wyważona (są w sieci dużo gorsze!) recenzja Google Stadia od IGN: